poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Książka

Postanowiłam napisać tę książkę, bo już od dawna uważałam, że to mój obowiązek. Chciałam napisać ją dla mojej Babci, bo całym swoim życiem zasłużyła na to, żeby opowiedzieć jej historię. Ale chciałam też napisać ją dla ludzi, których nigdy nie dane mi było poznać. To, co mi po nich pozostało to kilka rodzinnych pamiątek i zdjęcia w starym albumie. II wojna światowa zabrała wielu z nich i zniszczyła świat, w którym żyli. Później nic już nie było takie samo. Wspomnienia o świecie sprzed wojny były baśniami mojego dzieciństwa. Wychowałam się na tych historiach i od dawna marzyłam, by wskrzesić choć fragment tamtego świata spisując wspomnienia mojej Babci. Długo czekałam na odpowiedni moment. Czułam, że muszę do tego dorosnąć. Przygotować się i spróbować zrozumieć. Ale dopiero teraz wiem jak trudne zadanie postawiłam przed sobą. Nigdy nie słyszałam huku bomb, nigdy nie czułam przejmującego głodu i syberyjskiego zimna. Nigdy nie zostałam wypędzona z domu. Nigdy nie widziałam wojny i umierających ludzi. Nie znam tamtych zapachów, kolorów i tych wszystkich pozornie nic nie znaczących drobiazgów, z których składa się ludzka pamięć. Jak więc opisać coś, czego się nie przeżyło, nie widziało, nie dotknęło? Jak opisać cudze wspomnienia? Mogę jedynie układać słowa, ozdabiać zdania, ale ta opowieść tak naprawdę nigdy nie będzie moja. Należę do pierwszego pokolenia, które wyrosło w Polsce wolnej od widma wojny i totalitaryzmu. I jednocześnie do ostatniego, które może słuchać historii opowiadanych przez naocznych świadków tamtych wydarzeń. Otrzymałam w darze narodzin to wszystko, za co oni, walczyli i umierali. I dlatego jestem winna im wdzięczność i pamięć. Niech ta opowieść będzie moim hołdem dla nich.


 ["Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci" — Wisława Szymborska]

niedziela, 14 sierpnia 2011

Początek

Kilka razy już próbowałam spisać wspomnienia mojej Babci, ale chyba dopiero teraz jestem do tego naprawdę gotowa. Czas płynie nieubłaganie. Niewielu zostało już naocznych świadków wydarzeń, które będę opisywać. Ja zdążyłam dorosnąć i dojrzeć do tego zadania, ale teraz muszę się już spieszyć, bo każdy miesiąc, tydzień, dzień może być na wagę złota. Marzę o chwili kiedy będę mogła wręczyć mojej Babci książkę opowiadającą jej historię. Chociaż wiem jak długa jeszcze droga przede mną, wierzę i mam nadzieję, że mi się uda.

sobota, 13 sierpnia 2011

Dlaczego właściwie powstał ten blog?

Nazywam się Urszula Ziober. Mam 26 lat i właśnie zaczynam tzw. dorosłe życie. Czuję, że należę do pokolenia, które jest pomostem między przeszłością a przyszłością. II wojna światowa i najciemniejsze lata komunizmu w Polsce to dla mnie historia. Ale historia żywa, opowiadana przez Babcię i wielu ludzi, którzy sami to przeżyli. Większość z nich została zapomniana albo sami wybrali milczenie nie chcąc już wracać do traumatycznych przeżyć. Teraz odchodzą w ciszy. A wraz z nimi umierają ich historie. Niektóre heroiczne, a inne zupełnie zwyczajne, ale naznaczone tłem tragedii jaka ogarnęła Europę w 1939 roku. Takie jak mojej Babci: Gdyby wojna nie wybuchła, jej życie wyglądało by zupełnie inaczej. Mogło być szczęśliwe i niemal beztroskie. Ale mimo że tak się nie stało nigdy nie słyszałam, by narzekała na niesprawiedliwość świata. Przyjmowała wszystko z pokorą i żyła dla innych. Całe życie się kimś opiekowała, o kogoś troszczyła. Robi to do dzisiaj mimo swoich 83 lat. A ja chciałabym opowiedzieć jej historię, bo to historia jej pokolenia. Szczęśliwe dzieciństwo, ukochany ojciec – oficer wojska polskiego, a później wybuch wojny i koniec wszystkiego. Poniewierka, wywózka na Syberię, złe wiadomości z Katynia. Wreszcie powrót do domu, z którego pozostały tylko ruiny, bieda i nigdy nie spełnione marzenia. Postanowiłam opowiedzieć to wszystko głosem mojego pokolenia, pisząc tego bloga. Ale moim największym marzeniem jest przeżyć jej historię na swój własny sposób: pojechać jej śladami aż za Ural do Irtyszyska i Pawłodaru. Zobaczyć step, który był jej domem przez prawie sześć lat. Pierwszą część swojej podróży odbyłam już rok temu, do Katynia. Pojechałam pociągiem z Rodzinami Katyńskimi zobaczyć ten straszny las i zapalić znicze pod swoistą ścianą płaczu pełną polskich nazwisk. Zupełnie nieświadomie stałam się częścią nowej historii. Bo kiedy tak stałam wśród tamtych grobów, nadeszła wiadomość o katastrofie samolotu prezydenckiego w Smoleńsku. I nie chcę się w jakikolwiek sposób odnosić do tego, co po 10 kwietnia 2010 roku wydarzyło się w Polsce i co dzieje się nadal, ale pamiętam słowa starszej pani, z którą jechałam pociągiem w drodze powrotnej do Polski: „widzi pani, znowu ktoś ukradł nasz czas na żałobę i pamięć”. Nie było w tych słowach złości ani nawet skargi. Po prostu smutek. Wtedy narodził się w mojej głowie pomysł na tego bloga. Nie mogę im zwrócić straconego czasu dzieciństwa, młodości i niezrealizowanych marzeń. Swoim życiem i postępowaniem mogę jedynie nadać wymierny sens ich cierpieniom i poświęceniu. Spisując tę historię oddaję to, co otrzymałam.