W Pieczierysku, podobnie jak w Sanharze, nie było kościoła. Nie mieszkał
tu też żaden kapłan katolicki ani prawosławny. Zgromadzenia religijne
były zabronione, więc Polacy nie mogli spotykać się na wspólną modlitwę.
Wzajemna nieufność między zesłańcami, a gospodarzami, u których
mieszkali, sprawiała, że nawet w codziennych rozmowach rzadko poruszano
temat wiary. Mogło się to bowiem okazać równie niebezpieczne jak
publiczne krytykowanie władzy i systemu komunistycznego. Jedną z
niewielu osób, która zdawała się tego faktu nie zauważać była Babcia
Amfisa. Jako dumna spadkobierczyni kozackich tradycji nie zamierzała się
ukrywać ani ze swoimi poglądami politycznymi ani religijnymi. W rogu
głównej izby wisiały u niej trzy duże ikony, osłonięte pięknie haftowaną
serwetą, czyli tzw ugołok, domowy ołtarzyk. Nigdy go nie ukrywała.
Wręcz przeciwnie, latem często przyozdabiała je świeżymi kwiatami i
paliła pod nimi świece. Swoim zachowaniem budziła nie tylko respekt,
ale i szacunek sąsiadów. Gdy odwiedzali ją w domu, wszyscy najpierw
nabożnie szli w kąt izby, aby zgodnie z prawosławną tradycją pokłonić
się i przeżegnać trzykrotnie przed świętymi obrazami. Dopiero po tym
zaczynali rozmowę albo interesy z gospodynią.
Janka patrząc na ponurych świętych o pociągłych twarzach i oczach w
kształcie migdałów, wracała pamięcią do pogodnych, letnich niedziel, gdy
razem z ojcem i Basią szli do kościoła na wzgórzu świętego Wojciecha w
Poznaniu. Wewnątrz zawsze panował tam przyjemny chłód, a ściany i
sklepienie pokrywały piękne kolorowe ornamenty. Promienie słoneczne
załamując się w olbrzymich witrażach rzucały na posadzkę kolorowe
refleksy. Po mszy Julian często zabierał je na stary rynek do kawiarni.
Dwie małe damy, z włosami upiętymi kolorowymi kokardami albo w małych
słomkowych kapelusikach, zasiadały przy stole i z wysokich wąskich
pucharków zajadały lody owocowe. Ojciec popijał aromatyczną kawę i palił
papierosa, a później zawsze prosił, żeby zapakowano jedną dodatkową
porcję, którą zabierali do domu dla mamy. Odświętne stroje, spacer i
słodkie lody owocowe, to był ich mały, prywatny rytuał. Teraz, z
perspektywy nędznej chaty syberyjskiej, z dnia na dzień te wspomnienia
wydawały się coraz mniej realne. Lody i bitą śmietanę zastąpiły nieznane
dotąd smaki lokalnej kuchni. Gdy zaczęło brakować świeżych warzyw, ryb i
chleba, przed głodem zaczęły ratować ich potrawy, które wcześniej
wydawały się niejadalne. Łapsza, czyli namiastka domowego makaronu,
którą zalewano mlekiem, bądź w przypadku jego braku, gorącą wodą. Zupa
gotowana na obierkach od ziemniaków albo prażucha, czyli prażona mąka
jęczmienna, którą podlewało się wodą, aby spęczniała.
Postanowiłam opowiedzieć historię sprzed ponad siedemdziesięciu lat głosem mojego pokolenia. Spisując ją oddaję to, co otrzymałam.
niedziela, 28 kwietnia 2013
piątek, 26 kwietnia 2013
Kto nie rabotajet, tot nie kuszajet
Kto nie pracuje, ten nie je, brzmiała podstawowa dewiza kołchozowych
władz. Ale dość szybko okazało się, że Pieczierysku, podobnie jak
wcześniej w Sanharze, nie ma pracy dla zesłanych Polaków. Ci którzy
mogli liczyć na pomoc rodziny mieli szansę przetrwać. Ale wielu było
takich, którzy wyprzedali wszystkie swoje rzeczy i musieli żebrać o
jedzenie i schronienie przed zimą. Regina zdawała sobie sprawę, ze ich
sytuacja jest równie niepewna. Nie mieli zbyt wielu ubrań na wymianę
ani tym bardziej kosztowności. Większość z nich przepadła razem z
kufrem, który nigdy nie dotarł nawet do Białegostoku. Przed wyjazdem z
Sanharu sprzedała wszystkie cywilne ubrania Juliana, które zabrała ze
sobą i dzięki temu mieli na jakiś czas mąkę, tłuszcz i kaszę. Teraz, gdy
mieszkali u Babci Amfisy też było im trochę łatwiej, bo kobieta dawała
im mleko i dzieliła się chlebem. Były to nieduże, ciemne bochenki
wypiekane z pszenicy lub jęczmienia. Janka czasami pomagała gospodyni
przy wyrabianiu ciasta i obserwowała jak rośnie w dużym glinianym piecu.
To jednak nie wystarczało, by utrzymać przy życiu tyle osób, a wkrótce z
powodu zimna skończyły się też świeże warzywa i możliwość łowienia ryb.
Na szczęście Regina i ciocia Zosia przywiozły ze sobą sporo koronkowych
i haftowanych obrusów, które cieszyły się tu wielką popularnością.
Rosjanki szyły z nich bluzki, halki i ozdobne powłoczki na poduszki.
Takie poduszki, różnej wielkości układały jedna na drugiej, tworząc z
nich czasami piramidę sięgającą niemal sufitu chałupy. Im wyższy i
bardziej pokaźny był stos poduszek tym bogatsza gospodyni. Każda więc
robiła co mogła, by przyćmić sąsiadki. Najpiękniejsze i najbardziej
pożądane były oczywiście białe koronki, ale gdy zaczęło ich brakować,
pojawiały się także gorsze tkaniny. Czasami powłoczki farbowano na inne
kolory, żeby ukryć to, że są już stare i zszarzałe. Rosjanki i Kazaszki
za ładną polską bluzkę czy spódnicę były w stanie wiele oddać, bo mimo
powszechnej propagandy, że to w Polsce panuje bieda i zacofanie, na ich
rodzimym rynku takie eleganckie ubrania nigdy się nie pojawiały. W
Pieczierysku był co prawda mały sklepik, czyli tak zwana ławka, ale jak
wszystko w Rosji różnił się znacznie od sklepów, które Janka znała
wcześniej. Przede wszystkim otwierano go tylko wtedy kiedy był towar,
czyli rzadko. Po drugie za każdym razem asortyment był zupełnie inny i
nieprzewidywalny. Czasami były to cukierki, a czasami nafta, czy
stalówki do piór. Raz pojawiła się cała bela białego perkalu w
niebieskie groszki i później prawie wszystkie dziewczyny we wsi chodziły
w takich samych chustkach i spódnicach. Żadnej to jednak nie
przeszkadzało, a te którym nie udało się dostać ani kawałka, patrzyły z
zazdrością na wystrojone w niebieskie kropki koleżanki. Na samym
początku ich pobytu w Pieczierysku, w sklepie były też miedziane garnki,
ale szybko się skończyły. W czymś jednak trzeba było gotować, więc
Polacy zaczęli wykupywać żelazne nocniki. Rosjanie patrzyli na to z
politowaniem, utwierdzając się tylko w przekonaniu jak bardzo ich
sowiecka technika i kultura przewyższa zgniły imperialistyczny Zachód,
gdzie ludzie gotują obiady w nocnikach.
niedziela, 21 kwietnia 2013
Listy Józefa cz.5
Ostatni z zachowanych listów..
1/VI 41r.
Drogie i kochane Rodzeństwo!
Oto dziś Zielone Świątki, pierwszy dzień święta. Ludność jest zajęta swą
pracą jak w dni powszednie, bo posiewy idą w polu a w czasie robót na
polu wychodnych dni nie ma. Niebo pochmurne, na deszcz się zbiera,
chociarz jusz od dłuższego czasu deszcz nie pada więc siedzimy w domu.
Nastroje nieświąteczne a na duszy tęsknota nie ma co z sobą robić,
kościółka tu nie ma co pomodliliśmy się w swoim pokoiku i nastąpił
obiad. Obiad dał dużo wspomnień, bo był urozmaicony i suty z powodu
otrzymania od Was dwuch paczek na moje i Reni imię, co wysłane z
Porzecza i Bronek, co wysłane z (...) więc w paczkach zawierały i
łakocie, masło, kiełbasę i biszkopty, a z powodu święta to nasz
kuchmistrz przygotował pyszny obiad, bo z powodu podduszenia się
blaszanki z masłem, to jest rozprucia z jednej strony i połączenia się z
kaszą jęczmienną, co nie sposób było kaszę wybrać więc nasz kuchmistrz
zaproponował kasze utuszyć z tym połączonym masłem w chlebowym piecu i
kwaśne mleko do kaszy więc to taki smakołyk był że mało języki nie
pogubili poprostu objedzenie, a dotego na drugie kiełbaska jako
delikates, to i sam król Grecki by pozajzdrościł więc obiad mieliśmy
suty i wykwintny. Kuchmistrzem naszym jest może się domyślacie w osobie
Zochi bo jakość ona najlepiej umie skombinować i oszczędnie prowadzić
kuchnie, poniewasz z nami jest jeszcze jedna Pani Rożko, obywatelka
Białegostoku sympatyczna i (...) od nas t.j. nie dostaje paczek i
pieniędzy od swojej matki i krewnych, no podział produktów się oblicza
na każdą osobę po równu. Spoczątku obiady gotowali kolejno, to jakość
tołku nie było i nie oszczędnie, a w zimie był taki mortus na produkty
to paczki nie otrzymywali z powodu złej drogi od stacji do nas jaka
dzieli przestrzeń sto siedemdziesiąt kilometrów, więc trzeba było
kombinować, co widząc to Zocha wzięła na siebie tą funkcję, co ta Pani
równiesz i Renia przyznali dla Zochi mistrza. Więc zima zwyciężyliśmy
bez osobistego szwanku odtłuszczającą kurację dostaliśmy wszyscy, co
prawda dla mnie i dzieciaków to takowa i niepotrzebna była, a dla Zochi,
Reni i tej Pani wielką korzyść przyniosła wszystkie nieźleteras
wyglądają, ja i Janka to potrzebujemy co prawda troszku się
podreperować, no co do zdrowia to czujemy się dobrze. Renia spoczątku to
bardzo bałasię stracić wagę poniewasz niby Julko miał ją tylko takim
grubasem kochać, no Zocha jej wyperswadowała że trzeba przedłużyć
istnienia życia, a przy takim prowadzeniu kuchni na krutko wystarczy, co
zgodziła się z tym, i trochu przycisneła pasa co teras zadowolona jest
że na dobre wyszło. Żyjemy razem zgodnie życie harmonijne jakość idzie,
choć dziwny człowiek ta Renia, ona dużo ma do siebie w rodzaju naszej
wujenki Mikołajowej, choć i wszyscy nie jest aniołami a tylko ludźmi .
Lodziu kochana ja bardzo tęsknie często do ciebie bo ty jedna jakość
ludzi rozumiesz i można szczerze z tobą porozmawiać, kiedy to nastąpi że
my się zobaczymy?
Wczoraj po otrzymaniu paczki napisałem zaras pocztówkę do Was z
podziękowaniem i powiadomieniem, dlaczego nie piszecie listów jusz dawno
od Was nie otrzymaliśmy.
Zasyłamy serdeczne pozdrowienia J, Z, R, J, B Nietupskie
PS. Serdeczny Bóg zapłać za paczki dla Was, bardzo smaczne jest masło
się zachowało prymo nie więcej jak 1/4 kilo z kaszą się zmieszało a
pieczenie to tak i widać że Janka piekła bo bardzo smaczne, zuch
Janeczka, jak się zobaczymy to się serdecznie uściśniemy.
Józef
sobota, 20 kwietnia 2013
Listy Józefa cz.4
Ciężka zima..
9.III.41
Najukochańsze nasze Rodzeństwo Lodziu, Wojciech, Janeczka, Tadzio i
Władzio!
Powiadamiamy Was, że my wszyscy jesteśmy zdrowe i żyjemy pokąd jako
tako. Pieniędzy od Was otrzymałem sto pięćdziesiąt rubli, za co
serdecznie dziękujemy, czy poznaję z pisma nadawcy, że to Władzio
nadawał? I dlaczego nie napisałeś parę słów na przekazie? Przeciesz tam
jest miejsce dla korrespondencji. Władziu ja widzę że ty hultaj
dopisania, co i z pisma widać że nie wyrobiony masz charakter, co bardzo
szkoda kochanie ty zapomnisz zupełnie do szkoły nie poszed to w domu
(...) bardzo szkoda że nie poszłeś do szkoły. Co do Janeczki to śliczne
ma pisma charakter i treść listu tesz że wszystkie my się zachwycali
Twoim listem Janeczko. Ty Janeczko ciekawisz się jak my tu żyjemy, życie
nasze nieciekawe monotonne zajęć żadnych nie mamy co może i przez to
przyprawia nam gorycz życiową, bo napada tęsknota. Co do posiołka, t.j.
kołchoźny posiołek ma z półtora tysiąca ludności i dwanaście tysięcy
hektarów ziemi, no obrabiali zeszłym roku dwa tysięcy trzysta hektarów.
Roboty mają dużo przystadach bydła, owiec, świń i koni a najwięcej to
przy polowych robotach. Chatki przeważnie z gliny z płaskim dachami
zawierają po jednym pokoju i kuchni. Życie ich byłoby i dostatnim o ile
urodzaj by dopisywał, no tu bardzo często nieurodzaje, a nieurodzaj to
jusz jest klęska i głód ich nawiedza. Z naszych Polaków kilka osób
pracowało na polowych robotach zeszłym roku, no z powodu nieurodzaju
zapłaty za całe lato pracy wcale nie dostali, a rozpłata za prace tylko
bywa każdego roku w lutym miesiącu, i cusz ludziska przepracowali całe
lato i tak cięszko niedostając zapłaty, bo niema czym się rozpłacić, a
nieurodzaj temu winien. po takiej próbie w tym lecie pewnie mało
chętnych będzie do pracy w kołchozie. Sowchoz co innego to jest
państwowa jnstytucja wypłata postępuje pieniężna i miesięczna, choć mała
no cokolwiek (a kołchoz ja nie zaznaczyłem wyżej że rozpłaca się
naturo). Co do kościołów lub cerkwi to po całej Rosji tego niema, a
agdzieżby tam w naszej miejscowości miało być coś podobnego.
Prawdopodobno że w miastach dużych to zostawiono gdzieść tam po jednej
świątyni dla okrasy, no tu naród i nie był zbyt religijny, a teras to im
tego i trzeba. Prawda że gdzie stare ludzie jeszcze jest, to w domach
są obrazy, no równiesz tylko dla mebli bo niewidać, by praktyka odbywała
się modlitwy, no osobiście nie prześladuje się niby religji myśmy się
modlimy i nikt nam nie przeszkadza w tym, a w ostatnie czasy naszego
pobytu zauważyliśmy że mieszkańcy, a przeważnie starsi odnoszą się do
nas z szacunkiem i zajzdrością żeśmy się modlimy a oni nie. Unich się
wywiązała jakaść konsternacja dla młodzieży szkolnej było zakazanet.j.
niewolno, a partyjnym tym bardziej no i ze starszych kto potrzebuje być
lepiej widziany to potrzebuje dla pozoru udawać że jest nie wierzący, no
na oguł teraz jest odprężenie i tak źle nie patrzą i partyjni na
wyznawców religji.
Z gazet mamy wiadomości że wojna wre pełnym tenpem na afrykańskim
froncie i Albanii, i Włochi ponieśli duże klęski co widać ze wszystkiego
że wojna potrzebuje się skończyć prętko, a skoro wojna się skończy to i
nas powróco do rodzinnych miejsc, byleby prędzej bo jusz nie
dowytrzymania, środki żywnościowe tak się podebrali, że jeszcze
najwięcej to miesiąc będziemy mogli mieć z zapasów co zrobili jesienną
poro, teras nabyć jest bardzo trudno, a jak przywożo od czasu do czasu
na rynek to ceny tak wygórowane że nie możno się dokupić. Mąka kosztuje
rozmał pszenny,bo tu nie ma żytniej 200-230 rubli pud, słonina 60-80
rubli kilo, i to nie zawsze możno, rzeczy jest (...) , także dla polaków
tu z kraju przysyłają pieniędzy no na taką drożyznę to wszystko mało
jest przezco dużo rodzin jest w tragicznym położeniu, wysprzedali jusz
co mieli i do gęby położyć nie mają co i jakie zkutki będo? Bóg jeden
wie. Paczki nie dostajemy jusz od grudnia miesiąca, w Pawłodarze przy
ostatniej kolejowej poczcie przechowuje się z góro siedym tysiący paczek
i podobno myszy i szczury pogryźli tam strasznie. Nie dostarczono
paczek z powodu zimy surowej i śnieżycy, co drogi byli nie możliwe a
przestrzeń do nas 170 kilometry sani nie przysposobione i koni marne,
tak że ledwie taką trasą poczto przywiozo pisma, no i komu tam przywiozo
jedną paczuszkę z ostatniej wysyłki. My mamy w drodze 5ć paczek od
Grudnia- Lutego wysłane, Janek z Gorszczyzny 4/II b.r. przez Sztabin
wysłał trzy paczki, ks Horba tesz wysłał i Broncia i wszystko to leży
gdzieś, może dostaniemy? Kochani nasze Wojciech i Lodziu podobnie z
Knyszyna można wysłać Bagażem poniewarz jest zawiadomienie że wysłany
Bagaż z Knyszyna on idzie sześć tygodni, jeżeli by Wy mogli wysłać to by
prosili Was oto, choćby nawet i rozmału żytniej mąki w worku potrzebuje
być ido skrzynki zapakować proszę sprawdzić przed tym czy tak jest a
możno wysłać ile czego nawet i sto kilo przyjmują. Mrozy jusz lżejsze bo
do15 stopni i dni słoneczne, czekamy ciepła z niecierpliwością (...)
zima strasznie.
Przesyłamy serdeczne pozdrowienie dla Was wszystkich kochające Was
Józef, Zosia i Renia z dziećmi.
PS. Co do znajomych to dla Was nikogo nie ma, no Horby z Fast co ty
Lodziu znasz i Sokólskie Teofila bratowa z dziećmi.
piątek, 5 kwietnia 2013
Listy Józefa cz.3
Mimo ostrzeżeń Reginy, Józef dość szczegółowo opisywał niedolę życia w
kołchozie. Do końca przekonany był, że władza mimo całej propagandy nie
jest w stanie kontrolować wszystkiego..
5/II 41r.
Najukochańsze nasze Rodzeństwo!
Zawiadamiamy Was, że my wszyscy jesteśmy zdrowi z wyjątkiem Zosi, co
dostała po ciele dużo wżodów tak że w łużku leży od tygodnia, no już
lepiej jest poczynają wyciekać, a to takie bolące poniewasz to różysty
(...) stan organizmu, no mam nadzieję że prędko wyzdrowieje. W tym roku
tu jest bardzo mroźna zima, mrozy dochodzili do 60 stopni co najgorzej
że wiatry tu okropne zupełnie nie takie jak w naszym kraju, poniewasz
bardzo kręci młynka nie można zrozumieć z jakiej strony wieje i tak
śnieg jak mąka oczy zasypuje, a wpowietrzu się nosi tuman że o dziesięć
kroki nic nie widać, już w tym roku zamarzło 180 ludzi w (...) rejonie,
jak kogo złapie w drodze taka wieja to jusz bardzo trudno wrócić. Poczta
przez tą śnieżyce i zawianą drogę nie normalnie dostarcza się,
poniewasz przestrzeń od kolei sanną przewozi się 200 km, paczek teras od
czasu dłuższego z powodu złej drogi mało dostarczają, tak jak nie jest
przyszykowana lokomocja sanna poniewasz sani maleńkie i wązko torowe co
mało na nich można co zmieścić, a przewożą od kołchozu do kołchozu i nie
przysposobione do przewozu. Paczki jusz jest w drodze po dwa trzy
miesiący t.j. przy kolej na poczcie w Pawłodarze podobno całe stosy leży
paczek od czasu do czasu ktoś dostaje i to po dwuch tygodniach a reszta
leży czeka widać wiosny jak pogoda i droga unormują się. Oto od Brońci
co ona wysłała 6/XII 40r. jeszcze do tych czas nie dostaliśmy tak i dużo
takich jest co dostali zawiadomienie że wysłana paczka i jusz po dwa
miesięcy nie dostają. Co do produktów to teras w zimie dowozu nie ma i
wzdrożali takowe o 50%. Słowem tragedia życiowa w obecnym czasie i to
przetrwa takowy stan jesze parę miesięcy. Więc moi kochani jeżeli
możecie to proszę mi przysłać pare set rubli bo jusz mam dług. Dwieście
rubli co przesłaliście na moje imię dla Reni doręczyłem dla niej, ja
odpisałem do Was list i równiesz Renia pisała podziękowanie
potrzebowaliście jusz otrzymać. My możemy przetrwać jeszcze dwa miesięcy
tak podciągnowszy dobrze pasa, no co dalej będzie to niewiem jak Bóg da
tak i będzie jak nie będzie pomocy to poumieramy z głodu, tutejsi
mieszkańcy tesz jusz głodują niektórzy, poniewasz systemu porządkowej
pomocy nie mają. Co się tyczy konca wojny wywnioskując z gazet no nie
widać, pocieszające wiadomości z kraju że nas wrócą prętko cały czas
dochodziły do nas przez co dużą nam krzywdę użądzili, tak jako
moglibyśmy siebie zabezpieczyć na zime produktami za żeczy na całą zime,
co zbyliśmy jesienną porą za bezcen, bo drożyzna się po zbioru z pola
plonu. Co do szkoły to wtym posiołku jest takowa, no nasze dzieciaki nie
chodzo do szkoły, a to spowodu że nie majo walonków i otpowiedniego
ubrania, i tak w domu się kręco i nudzo się. Co do Władzia toszkoda że
nie uczeszcza do szkoły, on zapomni to co się nauczył, radze Wam by
jednak on się wzioł za naukę i był w kursie literatury, niech czyta
książki, a przyszły szkolny rok ponowi naukę trudno lepiej puźniej nisz
nigdy nabyć wiedze. Bardzo ci Janeczko dziękujemy za list który tak
ślicznie ułożyłaś pisz kochanie do nas częściej i przysyłaj papier jaki
kolwiek do napisania listu tu nie ma gdzie dostać, do listu dokładaj
czystego kawałek. Przesyłamy Wam wszystkim serdeczne pozdrowienia i
życzymy jak najwięcej zdrowia, a ty Lodziu pilnuj swego zdrowia i gwizdz
na wszystko co bóg da to i będzie, my wieżymy w Boga, on nas nie opusci
i powrócimy do domu, a jak prętko to nastąpi jeden Bóg wie. Serdeczne
uściski i całusy przesyłamy Józef, Zosia i Renia z dziećmi.
PS. Brońcia pisała że w styczniu ma być u Was, zatrzymaj ją na stale u
siebie, to będziesz miała pomoc. Pozdrowienia dla Brońci, równiesz
Piotra i Mani. Potrzebujecie zainstalować sobie Radjo, a będziecie mieć
wiadomości i rozweselenie. Ja pisałem do Teofila by on przysłał nam
bagażem jeżeli można mąki, a to można do stu kilo w jednym paku zrobić
taki bagaż tu otrzymywali.
czwartek, 4 kwietnia 2013
Listy Józefa cz.2
17/XII 40r.
Kochani nasze Lodziu, Wojciech, Janka, Tadeusz i Władziu!
Winszujemy Wasze Świętami Bożego Narodzenia i Nowym Rokiem!
Życzymy Wam zdrowia szczęścia i pomyślności, abyś ten '41 r. wszystkich
ludzi zaspokoił, a nam powrócił Ojczyznę i wrócił nas na rubierze swoje
co daj Boże Amen.
My wszyscy jesteśmy zdrowi. Dziś dzień fatalny. Kobiety zabrały się z
praniem bielizny, a tu ciasno w jednym pokoju i co gorsza na dworze
śnieg z mrozem i wiatrem że nosa na podwórz trudno wystawić. Oto prętko
mamy święta i zdaje się że to nieprawda, że my będziemy na ten czas w
swoich domach mieszkali, a żeczywistość mówi za siebie że tak nie
będziemy. Szczęśliwe te bedo dusze w domach i mieszkaniach swoich. W
kościółkach spotykać te święta i chwalić Pana Boga Narodzonego. Może
narodzi się i zapanuje jedność w narodzie i przestanie takie
różniczkowanie panować jakie do tychczas było. My jusz zgodzimy się z
losem na tej tułaczce i będziem życie brać tak jak się daje, będziem z
aniołami śpiewać kolęde wstajence jak Św. Pismo podaje. Byle było na
chwałę Panu Bogu. Durzo będzie i takich, które nie będo mieli do ust co
położyć, a jednak będo chwalić Boga i konając. My eszcze wytrwamy parę
miesięcy nie głodując, no oszczędzając produkty, a co będzie dalej to
tesz niewiadomo. my i dużo innych zostając w kołchozie skoro
przyjechali, to cieszyliśmy się że nam będzie lepiej nisz w sowchozie,
no jak się okazało to się zawiedli, ato dlatego że urodzaj nie dopisał i
sami kołchoźnicy nie mają co jeść, co się wytworzyło, że w sowchozie
jest lepiej teras, tak jak mieszkanie mają bezpłatnie i mogo zarobić
cokolwiek, a grunt to dostają chleba kto pracuje 800 gr a nie pracujące
200 gr (...) My natomiast jesteśmy tego wszystkiego pozbawieni musimy
wynajmować mieszkanie i na całkowitym utrzymaniu być z własnej kieszeni.
Spoczątku jako chleb był 30 r(ubli) pud a żeczy byli w dużej cenie, to
mogliśmy po trochu żeczy sprzedawać i egzystować a teras by się
wytworzyło sytuacja na odwód. Mąka kosztuje 150 r. pud, a żeczy 1/4 ceny
nie można wziąś niema nabywców. Choć im ci potrzeba nabyć, no nie mają
ani chleba ani pieniędzy. Więc los tych spotka co przy kołchozie jest
tragiczny co nie mało przypłaci życiem, jeszcze dla których będo
przysyłać posyłki t.j. mąkę i kasze z kraju to tylko będo uratowani.
Mięso do tych czas tu jest nie drogie, bo wołowe 12 rubli kilo, świnia
15 rubli kilo, słonina 35 rubli kilo. Na wiosnę będzie cztery razy
droższe poniewasz nie ma czym karmić to wyrzynają przez co wywiąże się
taka sytuacja, żeby było więcej pieniędzy to można byłoby kupić w zapas
choć co jest z tłuszczu. Wy kochani nasze jak będziecie mogli co wysłać
to bardzo oto prosimy. A w jaki sposób, to proszę się porozumieć z tymi
co wysyłają i wiedzą jak ks. Albin dzisiaj przysłał do Horbów paczkę z
mąko i słoniną, słowem i do innych przychodzo paczki tylko z jnnych
miejscowości, t.j. województw oto z Łucka, Baranwicz, Lidy można
wysyłać.
Piszcie kochani co u Was słychać czy zdrowi jesteście wszyscy, jak Wam
się prowadzi gospodarstwo. Radze Wam kochani Lodziu i Wojciech nie
przejmować się niczym grunt to patrzeć zdrowia bo jak zdrowia nie ma to
wszystko nic nie warte, człowiek umiera to nic z sobą nie zabiera, a Bóg
da to się zobaczymy i poweselimy się co daj Boże jak najprędzej.
Zasyłamy serdeczne pozdrowienia dla Was wszystkich
kochający Was
Józef, Zofia i Renia z dziećmi.
PS. Czy Mania i Piotr u Was się zatrzymali, pozdrowienia dla moich (...)
środa, 3 kwietnia 2013
Listy Józefa cz.1
Za mną kilka dni rozszyfrowywania starych listów i kartek pocztowych.
Oto kilka z nich, pisanych na przełomie 1940 i 41 roku przez Józefa
Nietupskiego do rodziny w Wojszkach. Zdecydowałam się zachować
oryginalną pisownię i dość skomplikowaną gramatykę. Niejako na obronę
autora listów należy przywołać fakt, że nie tylko, nigdy nie uczył się
pisać w polskiej szkole, ale całą niemal młodość spędził w Rosji
carskiej i bolszewickiej, a jego edukacja zakończyła się na poziomie
ówczesnej szkoły podstawowej.
20.X 40r.
Kochane Rodzeństwo Lodziu, Wojciech, Janko, Tadziu i Włodziu!
Powiadamiamy Was że jesteśmy zdrowi i siedzimy pokąd na miejscu.
Pogłoski u nas jest że nas mają przewieźć gdziese w jnny kraj czy tam
obłaść gdzie jest chleb, no czy tak będzie to pytanie, skoro tylko
zmiana będzie adresu to zaras Was otym powiadomie.
Moje kochani dziś dostałem od Was 100 rubli co Władzio nadał 3/X b.r.
zaco serdecznie dziękuję, to się przydadzo akurat na czasie będo trzy
kilo słoniny zato kupie, najgorzej że monka tu jest zbyt droga pud
rozmału kosztuje sto pięćdziesiąt rbli.
Wojciech ciekawi się czy Sokólska tu mieszka. Tak tu mieszka w
sąsiedniej chałupce, to jest wieś z samych chałupek pobudowana z
lepianek glinianych kilka jest drewnianych, tak zwany kołchoz a z powodu
nieurodzajów jest biedny.
Do miłego i prętkiego zobaczenia. całujemy Was wszystkich.
Kochający Was Józef, Zofja, Renia, Janka i Basia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)