Niepostrzeżenie nadszedł maj. Dni
stawały się coraz dłuższe i cieplejsze, a step znów się zazielenił. Któregoś
razu, gdy Janka szła z wiadrami w stronę Irtysza, zobaczyła nagle, nadbiegającą
z naprzeciwka, młodą Rosjankę. Dziewczyna miała policzki zaróżowione z wysiłku,
a chustka zsunęła jej się z głowy i powiewała za nią jak kolorowa flaga. Ledwo
mogła złapać oddech, ale mijając Jankę wykrzyczała głośno:
- Wajna
zakancziłas! Wyigralim!
Był 9 maja 1945 roku. Armia Czerwona
dotarła do samego bierłoga gitlerowskawa faszyzma.
Adolf Hitler oraz część jego najbliższych współpracowników popełniło
samobójstwo, a Niemcy podpisały wreszcie akt bezwarunkowej kapitulacji.
Janka przez chwilę nie mogła w to
uwierzyć. Przystanęła zdezorientowana i spojrzała za oddalającą się dziewczyną.
Kiedy dotarło do niej w pełni znaczenie tych kilku słów, które właśnie usłyszała,
poczuła jak ogarnia ją fala niepohamowanej radości. Chwyciła puste wiadra i
zakręciwszy się na pięcie także puściła się biegiem w stronę miasteczka.
Wkrótce w całym Irtyszysku słychać było
najnowsze wiadomości. Ludzie nie mówili już o niczym innym, jak tylko o końcu
wojny. Z głośników bezustannie płynęła melodia międzynarodówki, przerywana
tylko co jakiś czas przez podekscytowany głos komentatora, wychwalającego
męstwo oraz odwagę żołnierzy radzieckich, którzy już 2 maja zdobyli Berlin i na
Bramie Brandenburskiej zatknęli czerwony sztandar. Niemal natychmiast
ustanowiono nowe odznaczenie, Medal za Zdobycie Berlina, którym uhonorowano
ponad milion uczestników i dowódców szturmu, w tym również kilka tysięcy
polskich żołnierzy z armii generała Berlinga.
Następnego dnia w Irtyszysku zorganizowano
specjalny wiec, aby oficjalnie przekazać najnowsze wiadomości wszystkim mieszkańcom.
Janka także planowała się tam wybrać, więc Regina na tę okazję uszyła jej
taftową spódniczkę z podszewki starego futra i bluzkę z ostatniego
prześcieradła jakie im jeszcze zostało. Przy kołnierzyku wyhaftowała małe,
kolorowe kwiatki, które były jedyną ozdobą tego skromnego stroju. Niestety w
ferworze przygotowań, podekscytowana Janka, podczas prasowania, zamiast
odstawić ciężkie żelazko na podłogę, położyła je wprost na taftową spódniczkę. Po
chwili w pomieszczeniu zaczął się unosić swąd spalenizny. Zanim ktokolwiek się zorientował
skąd pochodzi, było już za późno. W materiale ziała wielka dziura o brązowych,
nadpalonych brzegach. Widząc to Janka wpadła w prawdziwą rozpacz. Siedziała na
podłodze ze zniszczoną spódnicą i nie mogła przestać płakać. Na nic się zdało
pocieszanie jej przez matkę i siostrę. Kiedy nie ma się prawie nic, nawet stara
podszewka staje się skarbem, a jej strata prawdziwą katastrofą. W końcu,
słysząc te lamenty, przyszła do nich Marusia i widząc rozpacz Janki,
zaproponowała, że pożyczy jej na tę okazję swoją sukienkę. Janka poszła na
wiec, ale utrata spódniczki zmniejszała chwilowo radość z całego wydarzenia,
jakim było oficjalne zakończenie wojny. Zresztą jak się wkrótce okazało, dla
większości zesłanych Polaków nie oznaczało to wcale końca tułaczki i
poniewierki. Ich sytuacja na razie w ogóle się nie zmieniła, gdyż ustalając w
odległej Jałcie warunki pokoju, zupełnie pominięto kilka milionów deportowanych
i więzionych w łagrach obywateli krajów zajętych przez ZSRR od września 1939
roku. Początkowo wydawało się wprawdzie, że teraz już nic nie stanie na
przeszkodzie ich wyjazdu i powrotu do ojczyzny, ale rzeczywistość i biurokracja
komunistyczna szybko pokazały jak bardzo mylne było to przeświadczenie. Kiedy minęła
euforia wywołana zwycięstwem, skończyły się wiece i potańcówki, a naczelnicy
wytrzeźwieli, kazano po prostu wrócić wszystkim do pracy. Koniec wojny to
jedno, a budowa i umacnianie zdobyczy światowego socjalizmu to przecież zupełnie,
co innego! Pytania polskich zesłańców były zazwyczaj zbywane milczeniem albo
bardzo niekonkretnymi obietnicami.
- Uwidim,
uwidim. Nie ma rozkazu z Moskwy, nie ma wyjazdu. Tjepier, wam nada żdać.
Od chwili deportacji Polacy byli w
zasadzie odcięci od wiarygodnych informacji o tym, co dzieje się w ich kraju. Do
Kazachstanu dochodziły jedynie strzępy wiadomości, a zakończenie wojny jeszcze
pogłębiło tę dezinformację. Większość zesłańców nie zdawała sobie nawet sprawy
z tego, że powrót do ojczyzny, którą znali jest już niemożliwy.
Polska jako kraj była okaleczona i
zrujnowana, tak samo jak jej mieszkańcy. Przepadła niemal połowa majątku
narodowego, a większość jej najbardziej wartościowych obywateli straciło życie
lub wyemigrowało za granicę. W Londynie nadal jeszcze działał polski rząd na
uchodźctwie, ale niemal wszystkie jego postulaty odnośnie Polski i jej obywateli,
odrzucane były nawet przez niedawnych sojuszników. W Warszawie natomiast
powstał marionetkowy Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, całkowicie
podporządkowany Moskwie, który z niespotykaną brutalnością zaczął zwalczać
swoich przeciwników. Rozpoczęły się prześladowania, kolejna fala zsyłek i
mordowanie wszystkich tych, którzy nie złożyli broni i występowali przeciwko
nowej władzy. Propaganda komunistyczna przedstawiała ich jako kolaborantów i
bandytów, którzy stają na drodze odbudowy państwa. W dodatku polskie podziemie
było teraz rozbite i rozczłonkowane na wiele mniejszych, często nieprzychylnie
do siebie nastawionych organizacji, co tylko ułatwiało Urzędowi Bezpieczeństwa walkę
z nimi. Poza tym Polska utraciła prawie jedną piątą swojego dawnego terytorium,
na rzecz ZSRR. Tej straty z pewnością nie mogły zrekompensować zniszczone i
rozgrabione Ziemie Odzyskane na zachodzie i północy. Zmiany granic
przedwojennej Polski spowodowały przymusowe migracje kilku milionów ludzi- nie
tylko Polaków, ale także Niemców, Ukraińców, Białorusinów, Litwinów. O tym
wszystkim, w Irtyszysku, nikt nawet nie słyszał.