piątek, 1 maja 2015

Prawdziwe łożko



Mieszkanie Radomskich składało się z kilku dość dużych pokoi, ale poza Marią i jej najmłodszą córką, Olą przebywała tam teraz także jej starsza córka z mężem, siostra Reginy- Wanda i ów mężczyzna, którego zakwaterowano tu z urzędu kilka miesięcy wcześniej. Szybko, więc powstał problem, jak wszystkich razem pomieścić. Po pierwsze, nie było tylu wolnych łóżek, a gospodarze uważali, że nie godzi się położyć gości na podłodze. Gdyby tylko wiedzieli w jakich okropnych miejscach musiały spać w Kazachstanie, zrozumieliby, że ich lakierowana podłoga była niewyobrażalnym wręcz luksusem. Maria jednak nie chciała nawet o tym słyszeć i zaraz po kolacji wysłała Olę do znajomych, którzy mieszkali w sąsiedniej kamienicy, żeby zapytać czy mogliby przenocować panią Ziutę i jej córeczkę. Na szczęście, mimo późnej pory, państwo Nieżychowscy od razu zgodzili się zabrać je do siebie. Oni również mieli przed wojną piękny majątek położony pod Poznaniem. Przeżyli tam całą okupację, ale po „wyzwoleniu” przez wojska sowieckie zostali z niego natychmiast wyrzuceni. Pozwolono im zabrać jedynie trochę mebli i kilka obrazów w bogato zdobionych ramach, które zupełnie nie pasowały do małej, ciemnej sutereny, w której teraz przyszło im mieszkać. Po wysłuchaniu historii Ziuty i Hani, tym chętniej i serdeczniej przyjęli je pod swój dach.

Jance przypadł nocleg w niedużym pokoiku przy kuchni, w którym przed wojną sypiała służąca. Nadal stało tu żelazne łóżko, szafa i jakieś stare kufry, ale teraz pomieszczenie pełniło raczej rolę składziku niepotrzebnych rzeczy, niż sypialni. Mimo to nadal było tu przytulnie i wygodnie. Janka bała się jednak zasnąć. Miała wrażenie, że jeśli tylko zamknie oczy to wszystkie te piękne rzeczy, które teraz ją otaczają, z pewnością znikną. Leżała więc nieruchomo pod ciepłą, pachnącą pierzyną i wpatrywała się w ciemność ponad sobą, próbując odpędzić zmęczenie. Nasłuchiwała odgłosów śpiącego domu. Ktoś przewrócił się na łóżku, ktoś westchnął przez sen, gdzieś zaskrzypiała drewniana podłoga. Minuty mijały, a ona rozmyślała o wszystkim, co do tej pory przeżyła i o tym, co czeka ją w przyszłości. Chciała jak najszybciej pójść na Winogrady i przekonać się na własne oczy, co zostało z ich domu. Ciocia Marysia uprzedzała je, że jest bardzo zniszczony, ale Regina ciągle miała nadzieję, że będą mogły w nim zamieszkać. Niestety, zrujnowały go nie tylko niemieckie i rosyjskie pociski, ale też Polacy, którzy od wielu miesięcy szabrowali w opuszczonych domach i wynosili z nich wszystko, co się dało. Podobno wśród rabusiów nie brakowało nawet ich dawnych sąsiadów. Żeby odbudować własne domy, wynosili meble, zabierali cegły, wyrywali rury ze ścian. Wanda, która próbowała to powstrzymać, była zrozpaczona i bezradna. Powtarzała, że jej siostra z rodziną niedługo wróci, ale nikt jej nie słuchał.
Janka myślała również o swojej przyjaciółce, Tereni. Co się z nią działo? Czy jej rodzinie udało się przetrwać wojnę i dane im będzie jeszcze się zobaczyć? Miały sobie przecież tyle do powiedzenia. Nocna cisza i te rozmyślania w końcu przyniosły jej głęboki, zasłużony sen.

Kiedy się obudziła było już jasno, a w kuchni ktoś się krzątał przygotowując śniadanie. Przed wyjściem ze swojego pokoiku, Janka złożyła dłonie do modlitwy, by podziękować Bogu za to, że naprawdę udało im się wrócić z tego piekła, jakim było zesłanie.