wtorek, 4 września 2012

Nowe mieszkanie

W tym czasie wokół nich zebrały się już ciekawskie baby. Same były nędzarkami, ale wiedziały, że zesłańcy zawsze mają ładne ubrania i przedmioty, które będą musieli wymienić na jedzenie i mieszkanie. Syberia to kraina biedaków, którzy jedyne przedmioty zbytku jakie mogli posiąść uzyskiwali w handlu wymiennym od zesłańców. Syberia to chyba jedyne takie miejsce na świecie, gdzie już od wieków złoto i diamenty wymieniano na mleko i mąkę. Tutaj przelicznikiem wartości towarów jest jedynie głód i desperacka chęć przeżycia. Na początku zamieszkali u pewnej Rosjanki w niskiej ziemiance. Janka zauważyła, że wszystkie domki w okolicy mają ten sam brudno-szary kolor. Wkrótce miała się przekonać czemu go zawdzięczają. Ziemianki i półziemianki budowano tu z glinianych, ręcznie formowanych bloków, które układano jeden na drugim. Łączono je faszyną i żerdziami, a następnie oblepianą grubą warstwą gliny zmieszanej z łajnem i słomą. Dzięki temu glina nie kruszyła się i była bardziej wytrzymała. Podobnie formowano dach z łozy brzozowej albo drewnianych żerdzi oblepianych tą samą zaprawą i przysypywanych ziemią dla lepszej izolacji. Wewnątrz nie było podłogi, tylko gliniane klepisko. Na nim rozkładali na noc pościele. Było ich teraz sześcioro, bo już w Sanharze dołączyła do nich pani Emilia Rożek. Była to młoda, niespełna trzydziestoletnia kobieta. Drobna blondynka o miłej twarzy i spokojnym usposobieniu. Jej historia niewiele różniła się od historii innych zesłańców. Wyszła za mąż za policjanta, który na początku wojny trafił do niewoli radzieckiej. Od tego czasu nie miała z nim kontaktu. Aż pewnej nocy do jej drzwi zapukało NKWD. Kazali się pakować i o nic nie pytać. Nie miała dzieci, a od wyjazdu męża mieszkała sama, więc sama trafiła również tutaj. Szukała więc towarzystwa i opieki i znalazła się wśród rodziny Nietupskich. Pierwszej nocy zrobiło się strasznie gorąco. Wujek Józef wstał, aby otworzyć okno, ale okazało się to niemożliwe. Większość domów miała wprawdzie okna, ale były to przeważnie szybki wprawione w drewniane ramki wmurowane w ścianę. Bez klamek i możliwości otwierania. Kiedy latem robiło się już nieznośnie gorąco wykuwało się takie okienko, po to, by przed zimą znowu je wstawić i zamurować. Mimo zamkniętych okien insekty gryzły niemiłosiernie. A w lepiance były ich tysiące. Komary, pchły, wszy i pluskwy chowały się pod łóżkami, a w nocy zaczynały ucztę. Nie było na nie żadnego sposobu. W tym maleńkim domku zamieszkało więc dziewięć osób. W kuchni Rosjanka z dwójką dzieci, a w pokoiku wujostwo Nietupscy, Regina z Janką i Basią i pani Rożkowa. Leżąc tak w ścisku i oganiając się od komarów, Janka marzyła w nocy o swoim łóżku i pięknym domu, w którym mieszkali na Winogradach. W pokoju, który dzieliła z Basią oprócz szafy na ubrania, stał też mały bufecik, specjalnie dla nich zamówiony. A w nim same skarby: gry planszowe, klocki i serwis, który Janka dostała od cioci Zosi Radomskiej. Dwie małe filiżanki z podstawkami i dzbanuszek. W sam raz, żeby zaprosić przyjaciółkę na herbatę i ciasteczka. Ale tutaj nikt nie pijał herbaty z filiżanek. Po pierwsze dlatego, że nie było filiżanek, tylko drewniane albo metalowe kubki, znacznie bardziej praktyczne i wytrzymałe niż delikatna porcelana. A po drugie, herbata należała do dóbr luksusowych i mało kto mógł sobie na nią pozwolić.