W tym czasie wokół nich zebrały się już ciekawskie baby. Same były
nędzarkami, ale wiedziały, że zesłańcy zawsze mają ładne ubrania i
przedmioty, które będą musieli wymienić na jedzenie i mieszkanie.
Syberia to kraina biedaków, którzy jedyne przedmioty zbytku jakie mogli
posiąść uzyskiwali w handlu wymiennym od zesłańców. Syberia to chyba
jedyne takie miejsce na świecie, gdzie już od wieków złoto i diamenty
wymieniano na mleko i mąkę. Tutaj przelicznikiem wartości towarów jest
jedynie głód i desperacka chęć przeżycia.
Na początku zamieszkali u pewnej Rosjanki w niskiej ziemiance.
Janka zauważyła, że wszystkie domki w okolicy mają ten sam brudno-szary
kolor. Wkrótce miała się przekonać czemu go zawdzięczają. Ziemianki i
półziemianki budowano tu z glinianych, ręcznie formowanych bloków, które
układano jeden na drugim. Łączono je faszyną i żerdziami, a następnie
oblepianą grubą warstwą gliny zmieszanej z łajnem i słomą. Dzięki temu
glina nie kruszyła się i była bardziej wytrzymała. Podobnie formowano
dach z łozy brzozowej albo drewnianych żerdzi oblepianych tą samą
zaprawą i przysypywanych ziemią dla lepszej izolacji.
Wewnątrz nie było podłogi, tylko gliniane klepisko. Na nim rozkładali na
noc pościele. Było ich teraz sześcioro, bo już w Sanharze dołączyła do
nich pani Emilia Rożek. Była to młoda, niespełna trzydziestoletnia
kobieta. Drobna blondynka o miłej twarzy i spokojnym usposobieniu. Jej
historia niewiele różniła się od historii innych zesłańców. Wyszła za
mąż za policjanta, który na początku wojny trafił do niewoli
radzieckiej. Od tego czasu nie miała z nim kontaktu. Aż pewnej nocy do
jej drzwi zapukało NKWD. Kazali się pakować i o nic nie pytać. Nie miała
dzieci, a od wyjazdu męża mieszkała sama, więc sama trafiła również
tutaj. Szukała więc towarzystwa i opieki i znalazła się wśród rodziny
Nietupskich.
Pierwszej nocy zrobiło się strasznie gorąco. Wujek Józef wstał, aby
otworzyć okno, ale okazało się to niemożliwe. Większość domów miała
wprawdzie okna, ale były to przeważnie szybki wprawione w drewniane
ramki wmurowane w ścianę. Bez klamek i możliwości otwierania. Kiedy
latem robiło się już nieznośnie gorąco wykuwało się takie okienko, po
to, by przed zimą znowu je wstawić i zamurować.
Mimo zamkniętych okien insekty gryzły niemiłosiernie. A w lepiance były
ich tysiące. Komary, pchły, wszy i pluskwy chowały się pod łóżkami, a w
nocy zaczynały ucztę. Nie było na nie żadnego sposobu.
W tym maleńkim domku zamieszkało więc dziewięć osób. W kuchni Rosjanka z
dwójką dzieci, a w pokoiku wujostwo Nietupscy, Regina z Janką i Basią i
pani Rożkowa. Leżąc tak w ścisku i oganiając się od komarów, Janka
marzyła w nocy o swoim łóżku i pięknym domu, w którym mieszkali na
Winogradach. W pokoju, który dzieliła z Basią oprócz szafy na ubrania,
stał też mały bufecik, specjalnie dla nich zamówiony. A w nim same
skarby: gry planszowe, klocki i serwis, który Janka dostała od cioci
Zosi Radomskiej. Dwie małe filiżanki z podstawkami i dzbanuszek. W sam
raz, żeby zaprosić przyjaciółkę na herbatę i ciasteczka. Ale tutaj nikt
nie pijał herbaty z filiżanek. Po pierwsze dlatego, że nie było
filiżanek, tylko drewniane albo metalowe kubki, znacznie bardziej
praktyczne i wytrzymałe niż delikatna porcelana. A po drugie, herbata
należała do dóbr luksusowych i mało kto mógł sobie na nią pozwolić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham