Powoli zbliżam się do końca opowieści, ale dla lepszego efektu, teraz będzie przerwa:)
Jutro wyjeżdżam do Iranu i przez ok. miesiąc będę poza zasięgiem intenetu, więc nie dam rady wrzucać nowych odcinków. Moja podróż rowerowa przez Turcję i Iran zakończy się w Bandar e-Anzali (gdzie trafili polscy zesłańcy uciekający z ZSRR z armią generała Andersa), więc ciągle chociaż pośrednio pozostaję w tym samym temacie.
Trzymajcie za mnie kciuki, bo mam do przejechania 1700 km przez wyyysokie góry!
Więcej o moim małym szaleństwie można przeczytać tu:
http://www.rowerowejamboree.pl/pl/etapy-wyprawy-rowerowe-jamboree/etap-4/
A na pożegnanie nowy odcinek:)
Po
kolacji dorośli udali się do przylegającego do jadalni saloniku. Maria zamknęła
cicho drzwi, oddzielając ich od korytarza i wścibskich uszu lokatora, którego
niedawno dokwaterowano im do jednego z pokoi.
-
Niby to miły człowiek, ale kto go tam wie - powiedziała półgłosem - Teraz takie
czasy, że nikomu nie można ufać.
Regina
nie potrzebowała nawet ostrzeżeń bratowej. Po przeczytaniu jednej gazety i
kilku podsłuchanych w pociągu rozmowach, wiedziała już, co wydarzyło się w
Polsce. Nie musiała znać nazwisk ani przebiegu poszczególnych zdarzeń, by mieć
pewność. Wszystko było zbyt podobne do tego, co już poznała w Związku
Radzieckim. Na zewnątrz krzykliwa propaganda wolności i równości, a pod nią
ukryty terror, bieda, donosy i aresztowania. Ktoś inny mógłby dać się nabrać, ale
nie Regina. Podczas zesłania i dwóch lat w łagrze miała dostatecznie dużo
czasu, aby przyswoić sobie wszystkie podstawowe „nauki” socjalizmu. Po pierwsze,
znacznie lepiej było nie wiedzieć zbyt wiele, a gdy już się wiedziało, nie
należało o tym mówić. Po drugie, nigdy nie wolno było pytać. Pytanie było
szczególnie groźne, gdyż sugerowało, że coś się jednak wie albo przynajmniej
chce się wiedzieć, a to już samo w sobie było niebezpieczne! Myślenie bowiem i
zadawanie pytań zawsze mogło sprowadzić nawet uczciwego obywatela na „zdradliwą ścieżkę
kontrrewolucji’. Oczywiście dla człowieka, który nie urodził się i nie wychował
w tym systemie, jego nowe wartości były początkowo zupełnie nie do przyjęcia.
Ale i z tym władza sowiecka potrafiła sobie radzić. Na bardziej opornych
czekały więzienia i łagry. Ci, którzy sprawowali teraz władzę w Polsce,
wiedzieli doskonale, że na końcu zostaje niemal zawsze podstawowa- wręcz zwierzęca-
chęć przeżycia. Wszystko inne to tylko uzupełnienie, interpretacja, narzędzie.
I Większość ludzi, prędzej czy później, złamie się i przystosuje, by przeżyć.
Regina widziała takich, którzy po kilku latach w łagrze dla kromki chleba
potrafili zdradzić rodzinę lub zabić przyjaciół. Po tym, co sama przeżyła, nie
potrafiła ich jednak potępiać. Z tego samego powodu nie zamierzała osądzać
społeczeństwa, które wycieńczone tragicznymi latami wojny, nie chciało już dalej
walczyć. Większość kurczowo trzymała się tej namiastki wolności, którą oferowała
komunistyczna rzeczywistość. I mimo że działania nowej władzy pozostawiały
coraz mniej złudzeń, opór przeciwko nowym porządkom był coraz słabszy.
Przez
jakiś czas siedzieli w niedużym saloniku Radomskich w zupełnym milczeniu, jak gdyby
na coś czekali. Nic się jednak nie wydarzyło i w końcu Maria przerwała ciszę.
Powoli, z wyraźnym z trudem, podniosła się z fotela i z szuflady pobliskiej
szafki wyciągnęła jakieś papiery. Janka, wracając później pamięcią do tej sceny,
zawsze miała wrażenie jakby oglądała film na zwolnionej taśmie. Widziała
głęboki wyraz smutku na twarzy ciotki, jej wyciągniętą dłoń, w której trzymała
wycinek z gazety i słowa, które zawisły w powietrzu niczym wyrok:
-
Reniu kochana, tak mi przykro...
Regina
drżącą dłonią sięgnęła po papier. Tytuł, wypisany dużym, wytłuszczonym drukiem,
nie pozostawiał wątpliwości, co do treści artykułu: "Z obozu jeńców w Kozielsku do masowych grobów
pod Smoleńskiem". Po drugiej stronie widniał długi spis nazwisk.
Ale Regina nie spojrzała nawet na tę listę, tylko po prostu się rozpłakała. Dla
Janki w tym momencie świat się nagle zatrzymał. Patrzyła na matkę i czuła jakąś
straszną pustkę w sercu. Wiedziała już, że zabrano jej właśnie te ostatnie
okruchy nadziei, których tak kurczowo się do tej pory trzymała. Julian Nietupski (19.4.1893) kadra zapasowa
7. Szpitala Okręgowego, doktor farmacji. Nr 752. Dopóki nie było tego
wycinka z gazety, ojciec mógł jeszcze ciągle istnieć w jej pamięci jako żywy
człowiek. Nieobecny, ale nie ostatecznie. Zupełnie jak ktoś, kto wyjechał w
daleką podróż. Nie ma go, ale wszyscy spodziewają się jego rychłego powrotu. Jeszcze
dzień, dwa i znowu stanie uśmiechnięty w drzwiach ich domu. I teraz była już
pewna, że nawet gdyby to oczekiwanie miało trwać do końca jej życia, byłoby i
tak lepsze niż brutalna pewność jakiegoś skrawka papieru, że zginął. Nie
potrafiła pogodzić się z myślą, że jej ukochanego ojca zredukowano do numeru i
martwego ciała, przy którym znaleziono jedynie medalik i pocztówkę od ukochanej
żony. Kto ośmielił się w ogóle napisać coś takiego?! Kto wydrukował te straszne
rzeczy i sprawił, że stały się prawdą?! - wołał w jej głowie jakiś zdesperowany
głos- jakby całą winą za tragedię można było obarczyć autora feralnego artykułu.
Chciała krzyczeć, zniszczyć ten potworny papier i zapomnieć o tym, że
kiedykolwiek go widziała. Miała bowiem wrażenie, że jej ojciec nie zginął w
kwietniu 1940 roku w Katyniu, ale w tej właśnie chwili, tutaj, gdy przeczytała
tę przeklętą notatkę. Wydawało jej się więc, że zniszczenie tego namacalnego
dowodu jego śmierci, to jedyny sposób, by przywrócić go do życia. Było już
jednak za późno. Mogła tylko objąć Reginę, oprzeć głowę na jej ramieniu i
wtulić twarz w miękkie włosy.
-
A Julek tak mnie przekonywał do tego wyjazdu do Białegostoku - Janka usłyszała
dziwnie zmieniony głos matki - Mówił do mnie: Reniu, Niemcy będą pamiętali, co
robiłaś w czasie Powstania Wielkopolskiego. A co ja takiego robiłam? Zupę tylko
rozdawałam. I o mnie Niemcy zapomnieli, ale Sowieci, o nim, nie! Zemścili się
za Wilno, Warszawę i całą wojnę polsko-bolszewicką. A ja go zostawiłam i
uciekłam -Wyrzuciła z siebie to samooskarżenie i znowu załkała.
-
Ależ co ty mówisz! Jak ty byś mu pomogła, zostając w Poznaniu? A Niemcy też by
pewnie o tobie nie zapomnieli - pocieszała ją Maria - Zobacz, Staszka zabrali
za te lekcje polskiego, których udzielał w czasie zaborów. A przecież tyle lat
minęło...
Maria
też nie była już w stanie dłużej powstrzymać łez. Dopiero teraz mogła im
dokładnie opowiedzieć, jak zginął Stanisław, jej mąż a najstarszy brat Reginy. Mniej
więcej w tym samym czasie, gdy NKWD przyszło po rodzinę Nietupskich w
Białymstoku, w Poznaniu gestapo aresztowało Stanisława. Marii nie było wtedy w
domu. Gdy poszła go szukać, usłyszała tylko, że jest oskarżony o działalność
konspiracyjną i antyniemiecką. Mimo podeszłego wieku trafił do obozu pracy w
Rawiczu, gdzie panowały bardzo ciężkie warunki. Jego młodsza siostra, Wanda,
widziała go tam jeszcze dwa czy trzy razy, gdy zawoziła mu paczki z jedzeniem.
Był zdruzgotany, przerażony i bardzo chory. Opowiadał, że strażnicy biją ich
metalowymi pałkami i szczują psami. Podczas ostatniego widzenia był już w
bardzo złym stanie, słaniał się na nogach i mówił tak cicho, że ledwie można go
było zrozumieć. Krótko potem przyszedł list, że Stanisław nie żyje. Za
oficjalną przyczynę zgonu podano zawał serca, ale Maria nigdy nie dowiedziała
się prawdy. Nie pozwolono jej też zabrać zwłok męża, by go pochować.
Wojna
zabrała też wielu innych krewnych i przyjaciół ich rodziny. Słuchając Marii,
Janka przypominała sobie ich twarze, po raz kolejny odnajdywała w pamięci
wydarzenia, głosy i zapachy z przeszłości. Do tej pory znały tylko losy
Mikołaja Horby, kuzyna Juliana i jego najbliższych, którzy, podobnie jak one,
zostali wywiezieni do Kazachstanu. Spośród nich prawie nikt nie wrócił do Polski.
Pomarli tam z głodu, chorób i wycieńczenia. Teraz natomiast od Marii
dowiedzieli się, że oprócz Stanisława, zamęczonego w więzieniu, w 1942 roku zmarła
także siostra Reginy, Elżbieta. Janka widziała ją tylko raz, krótko przed
wybuchem wojny, gdy razem z matką złożyły jej wizytę w Bydgoszczy. Zaraz po zajęciu Poznania przez wojska
niemieckie, został aresztowany i rozstrzelany sędzia Tadeusz Kazowski, brat
najbliższej przyjaciółki Reginy, Wandy. Ojciec Antka i Krysi Ossowskich, z
którymi Janka tak często bawiła się w ogrodzie, zginął podczas kampanii
wrześniowej. Natomiast ojciec Janki Fikussówny trafił do niewoli sowieckiej i
został zamordowany wraz z tysiącami innych polskich oficerów w Starobielsku.
Tam najprawdopodobniej trafił również zaprzyjaźniony z nimi Zygmunt Ziembiński,
który wraz z żoną, Stefanią bywał przed wojną częstym gościem w ich domu. Janka
pamiętała go dobrze, bo czasem przynosił jej w prezencie cukierki w kolorowych sreberkach.
Kolejne
dni miały przynieść jeszcze wiele takich wiadomości. Podczas wojny życie
straciło prawie sześć milionów polskich obywateli. Każdy z tych, którzy
przeżyli stracił kogoś bliskiego. Wojna zabrała im jednak czas na żałobę po
zmarłych. Po jej zakończeniu bardzo krótko, w radio i prasie pojawiały się
jeszcze wzmianki o zniszczeniach dokonanych przez Niemców. O obróconej w gruzy
Warszawie, obozach koncentracyjnych i setkach tysięcy przymusowych robotników
wysyłanych do Rzeszy. Później jednak te wiadomości wyparte zostały przez
entuzjastyczne w tonie komunikaty o odbudowie kraju. A wszystko to przy
dźwiękach międzynarodówki i hasłach „bratniej pomocy radzieckiej”.