czwartek, 13 sierpnia 2015

Odbudowa domu



Trzeciego dnia Wanda wynajęła furmankę. Załadowały na nią cały swój mizerny dobytek i wszystko, co dostały w darach od krewnych i znajomych. Znalazła się tam m.in. westfalka, czyli mały piecyk na węgiel, który teraz pełnił także rolę prowizorycznej kuchni. Wystarczyło wybić dziurę w ścianie i podłączyć się do komina w piwnicy. Gdy wszyscy byli zajęci sprzątaniem, Wanda zabrała się za pieczenie i już po godzinie w pomieszczeniu rozszedł się cudowny zapach jabłkowego ciasta. Ta drobna namiastka prawdziwego domu niezwykle podniosła wszystkich na duchu. W dodatku była to pierwsza szarlotka, jaką Janka jadła od lat. Smakowała wyśmienicie!

Gdy pod wieczór uporały się już z wysprzątaniem i wymalowaniem piwnicy, przyszła kolej na skompletowanie jakichś mebli. Baśka znalazła gdzieś w kącie stare krzesło od biurka, z wyłamanym oparciem. Miały też dwie części tapczanu, których niestety nijak nie dało się do siebie dopasować, ponieważ skrzynia na pościel należała wcześniej do innego mebla niż siedzisko. Był jeszcze stół, na którym przed wojną pani Błaszczykowa rozkładała pranie do prasowania i jakieś dwa zydelki. Janka z Basią spały na materacu ustawionym na kilku cegłach pod ścianą, a Wandzie, ponieważ była niewysoka, przypadło stare dziecięce łóżko, które dostały od sąsiadów. Swój "salon" oddzieliły zasłoną od dalszej części piwnicy, gdzie grasowały myszy i szczury. Gdy jakiś odważniejszy osobnik próbował sforsować tę barierę, Ziuta, która panicznie bała się gryzoni, rzucała w niego kamieniami albo zgniłymi ziemniakami. W takich spartańskich warunkach przeżyły do późnej jesieni. Od czasu do czasu odwiedzał je ktoś z bliższej rodziny. Dalsi krewni przysyłali pieniądze i najrozmaitsze rzeczy pierwszej potrzeby. Nie było jednak czasu na spotkania, obiady i podwieczorki, jakie mieli w zwyczaju przed wojną. Każdy zaoszczędzony grosz Regina przeznaczała na odbudowę domu. Najwięcej pomógł im finansowo brat Reginy, Tadeusz oraz  siostrzeniec Juliana, Zygmunt, który chciał w ten sposób spłacić wobec nich dług wdzięczności, zaciągnięty kilkanaście lat wcześniej, gdy Julian łożył na edukację jego i jego młodszego brata. Gdyby nie oni, Reginie na pewno nie udałoby się przeprowadzić tak kosztownego remontu. Zresztą i tak musiała zaciągnąć kredyt, który spłacały jeszcze przez wiele lat.
Co jakiś czas przychodziły też do nich paczki z Ameryki, od przyjaciółki Reginy, Wandy Kazowskiej. Kochana ciocia Wanda, która już przed wojną obsypywała je prezentami, teraz wysyłała ubrania, kawę, herbatę, czasem trochę pieniędzy. Los obszedł się z nią jednak równie okrutnie. W 1939 roku razem z siostrą wyjechały do Nowego Yorku na Wielką Wystawę Światową. Prezydent Roosvelt otwierając ją wygłosił przemówienie o przyszłości wolnej od wojen, a działo się to na kilka dni po tym, jak w niemieckim Reichstagu Hitler wykrzyczał swoje żądania wobec Polski i innych krajów europejskich. Wojna wybuchła zanim siostry Kazowskie zdążyły wrócić do Polski. Wanda nigdy już nie zobaczyła bliskich i ukochanego kraju. W listach do Reginy często pisała o swojej samotności i tęsknocie. Potrafiła przez dwie godziny jeździć metrem za kobietą, która z wyglądu przypominała jej przyjaciółkę. Aż pewnego dnia listy i paczki przestały przychodzić. Dopiero kilka lat później Regina dowiedziała się od znajomej, że Wanda nie żyje, a ostatnie miesiące przed śmiercią spędziła w szpitalu psychiatrycznym lecząc depresję.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham