Trzeciego dnia Wanda wynajęła furmankę.
Załadowały na nią cały swój mizerny dobytek i wszystko, co dostały w darach od
krewnych i znajomych. Znalazła się tam m.in. westfalka, czyli mały piecyk na węgiel, który teraz pełnił także
rolę prowizorycznej kuchni. Wystarczyło wybić dziurę w ścianie i podłączyć się
do komina w piwnicy. Gdy wszyscy byli zajęci sprzątaniem, Wanda zabrała się za
pieczenie i już po godzinie w pomieszczeniu rozszedł się cudowny zapach jabłkowego
ciasta. Ta drobna namiastka prawdziwego domu niezwykle podniosła wszystkich na
duchu. W dodatku była to pierwsza szarlotka, jaką Janka jadła od lat. Smakowała
wyśmienicie!
Gdy pod wieczór uporały się już z
wysprzątaniem i wymalowaniem piwnicy, przyszła kolej na skompletowanie jakichś
mebli. Baśka znalazła gdzieś w kącie stare krzesło od biurka, z wyłamanym
oparciem. Miały też dwie części tapczanu, których niestety nijak nie dało się
do siebie dopasować, ponieważ skrzynia na pościel należała wcześniej do innego
mebla niż siedzisko. Był jeszcze stół, na którym przed wojną pani Błaszczykowa
rozkładała pranie do prasowania i jakieś dwa zydelki. Janka z Basią spały na
materacu ustawionym na kilku cegłach pod ścianą, a Wandzie, ponieważ była
niewysoka, przypadło stare dziecięce łóżko, które dostały od sąsiadów. Swój
"salon" oddzieliły zasłoną od dalszej części piwnicy, gdzie grasowały
myszy i szczury. Gdy jakiś odważniejszy osobnik próbował sforsować tę barierę,
Ziuta, która panicznie bała się gryzoni, rzucała w niego kamieniami albo
zgniłymi ziemniakami. W takich spartańskich warunkach przeżyły do późnej
jesieni. Od czasu do czasu odwiedzał je ktoś z bliższej rodziny. Dalsi krewni
przysyłali pieniądze i najrozmaitsze rzeczy pierwszej potrzeby. Nie było jednak
czasu na spotkania, obiady i podwieczorki, jakie mieli w zwyczaju przed wojną.
Każdy zaoszczędzony grosz Regina przeznaczała na odbudowę domu. Najwięcej
pomógł im finansowo brat Reginy, Tadeusz oraz
siostrzeniec Juliana, Zygmunt, który chciał w ten sposób spłacić wobec
nich dług wdzięczności, zaciągnięty kilkanaście lat wcześniej, gdy Julian łożył
na edukację jego i jego młodszego brata. Gdyby nie oni, Reginie na pewno nie
udałoby się przeprowadzić tak kosztownego remontu. Zresztą i tak musiała
zaciągnąć kredyt, który spłacały jeszcze przez wiele lat.
Co jakiś czas przychodziły też do nich paczki z Ameryki, od przyjaciółki
Reginy, Wandy Kazowskiej. Kochana ciocia Wanda, która już przed wojną
obsypywała je prezentami, teraz wysyłała ubrania, kawę, herbatę, czasem trochę
pieniędzy. Los obszedł się z nią jednak równie okrutnie. W 1939 roku razem z
siostrą wyjechały do Nowego Yorku na Wielką Wystawę Światową. Prezydent
Roosvelt otwierając ją wygłosił przemówienie o przyszłości wolnej od wojen, a
działo się to na kilka dni po tym, jak w niemieckim Reichstagu Hitler wykrzyczał
swoje żądania wobec Polski i innych krajów europejskich. Wojna wybuchła zanim
siostry Kazowskie zdążyły wrócić do Polski. Wanda nigdy już nie zobaczyła
bliskich i ukochanego kraju. W listach do Reginy często pisała o swojej
samotności i tęsknocie. Potrafiła przez dwie godziny jeździć metrem za kobietą,
która z wyglądu przypominała jej przyjaciółkę. Aż pewnego dnia listy i paczki
przestały przychodzić. Dopiero kilka lat później Regina dowiedziała się od
znajomej, że Wanda nie żyje, a ostatnie miesiące przed śmiercią spędziła w
szpitalu psychiatrycznym lecząc depresję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham