Przez
dwa lata w obozie, poza regulaminową pracą na rzecz państwa, Regina zajmowała
się różnymi rzeczami. Czasami dorabiała sobie chodząc wieczorami bawić dzieci
Rosjanek, należących do obsługi obozu: strażniczek, kucharek, sanitariuszek.
Wtedy wolno jej było wyjść poza obszar zony. Oficjalnie było to zabronione, ale
taki proceder istniał w wielu łagrach. Był to element swoistej symbiozy między
więźniami a strażnikami. Mimo że Regina nigdy nie nauczyła się dobrze mówić po
rosyjsku, dzieci ją uwielbiały i gdy tylko się pojawiała biegły za nią krzycząc:
-
Babuszka, bajeczka. Babuszka, prosim.
Dzieciaki
siadały w kółku i słuchały z otwartymi ustami, a ona opowiadała bajki, tak samo
jak robiła to gdy jej własne córki były jeszcze małe.
Czasami
ktoś przynosił jej nici albo trochę wełny, z których robiła swetry i skarpety.
Dostawała za nie zazwyczaj coś do jedzenia.
Kiedyś
zdobyła gdzieś kilka młodych kartofli. Pracowała wtedy w obozowej pralni, gdzie
nad paleniskami w wielkich kadziach wygotowywano brudną odzież, więc
postanowiła skorzystać z okazji i ugotować tam też ziemniaki. Poza oficjalnymi
racjami żywnościowymi, każdy inny sposób pozyskania jedzenia był oczywiście
nielegalny i całkowicie zabroniony pod groźbą surowych kar. Dlatego gdy w pralni
niespodziewanie zjawił się naczelnik i odkrył garnek z ziemniakami, wpadł w furię.
Wystraszone praczki natychmiast przyznały do kogo należą kartoszki. Posłał więc po Reginę i kiedy się zjawiła zagroził, że
pójdzie za to do karceru jeśli nie powie natychmiast, kto dał jej ziemniaki. Ona
jednak uparła się i nie chciała nikogo wydać. Naczelnik był wściekły, ale
jednocześnie zdumiony, bo w obozie jeszcze częściej niż gdzie indziej, ludzie
na siebie donosili. A poza tym mało kto, przy zdrowych zmysłach, dobrowolnie
poddawał się karze, chroniąc innych współwięźniów. Krzyczał na Reginę i
strasznie ją zwymyślał, ale i tak niczego nie osiągnął. W końcu rzucił z
niesmakiem:
-
Wy Polaczki, wszyscy tacy sami. Wy i ten wasz zafajdany honor – i już chciał
wyjść, gdy Regina jeszcze bardziej go zaskoczyła pytając zuchwale:
-
A ugotowały się przynajmniej?
-
Co?!
-
Kartofle. Czy się ugotowały?
-
Ugotowały, ugotowały, twoja mać – rzucił i wyszedł z pralni.
A
Regina za tych kilka małych ziemniaczków przez cały tydzień musiała chodzić na
noc do karceru, gdzie zamiast pryczy była tylko zimna, betonowa posadzka.
***
Po
wyjściu ze szpitala Regina wróciła do baraku, w którym od śmierci Zofii,
mieszkała jako jedyna cudzoziemka. Przebywały tam w większości młode kobiety, skazane
przeważnie za kradzieże, napady i prostytucję. Większość z nich przydzielono do
pracy przy zwożeniu drewna z lasu i noszeniu wody. Regina była wśród nich
najstarsza i najsłabsza, więc zamiast wysyłać do tajgi, wytypowano ją na dziewalną, opiekunkę baraku. Do jej
obowiązków należało sprzątanie pomieszczenia, smarowanie gliną podłogi,
przynoszenie siana na sienniki i suszenie ubrań. Przed zimą wszystkie
więźniarki otrzymały watowane kufajki i pimy, które w pewnym stopniu chroniły
przed zamarznięciem podczas pracy w lesie. Ale kiedy dziewczyny wracały
wieczorem, wszystkie ich ubrania były mokre, więc gdy one kładły się spać,
Regina całymi nocami suszyła im kurtki i spodnie nad małym piecykiem. Były jej za
to tak bardzo wdzięczne, że zawsze dzieliły się z nią jedzeniem i dbały o jej
bezpieczeństwo. Miała u nich posłuch. Nie gderały na nią za bardzo nawet, gdy o
dwudziestej drugiej wyrzucała z baraku mężczyzn, którzy mimo zakazu często je potajemnie
odwiedzali. A gdy pojawiła się jakaś nowa i źle na Reginę patrzyła albo była
dla niej niegrzeczna to zaraz jej zapowiadały:
-
Ty babuszkę zostaw w spokoju. A zabierz jej coś to my cię w nocy ukatrupimy.
Prawie
każda z nich potrafiła się bić jak mężczyzna. A biły się często i niemal o
wszystko. W ich świecie nie było miejsca na maniery i sentymenty, ale jednak
dla swojej Babuszki, jak wszystkie o niej mówiły, zachowywały rodzaj
specyficznego szacunku pomieszanego z odrobiną respektu. Gdy po dwóch latach, opuszczała
obóz wiele z nich miało łzy w oczach.
-
Idziesz wreszcie do swoich dzieci. Ty się cieszysz to i my się cieszymy. Ale ty
się módl za nas i nie zapomnij.
Nigdy
nie zapomniała.
Najbardziej
zachowała w pamięci pewną młodą Ukrainkę, niespełna dwudziestoletnią, która za
przynależność do Rydnej Chaty, organizacji walczącej o niepodległość Ukrainy,
trafiła do łagru na dziesięć lat. Regina lubiła ją chyba najbardziej i po
śmierci Zosi tylko z nią mogła jeszcze rozmawiać po polsku. Ale obawiała się,
że tych dziesięciu lat biedna dziewczyna nie przeżyje, bo z powodu ciężkiej
pracy zaczęła chorować i słabnąć. Wspominając swój pobyt w łagrze, jeszcze
wiele lat później, Regina zawsze powtarzała:
-
Mój Boże, ile tam się żyć zmarnowało na tej przeklętej ziemi. I na co to było?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham