czwartek, 10 października 2013

Cenzurowane listy

Pewnego dnia Janka otrzymała list. Otwierała go drżącymi rękami, bo na kopercie rozpoznała pismo matki. Regina pisała, że dotarły już na miejsce. Nie pisała zbyt wiele o tym jak wygląda życie w łagrze. Chciała się tylko dowiedzieć jak sobie radzą dziewczynki, czy mają gdzie mieszkać i co jeść. Pisała też, że ciocia Zosia prosi, aby odebrały jej rzeczy i w razie potrzeby wymieniały je na to, co będzie im potrzebne. Janka zasmuciła się czytając to, bo wszystkie rzeczy cioci i wujka zabrał już dawno pewien nieznajomy mężczyzna, który podawał się za ich starego przyjaciela. Dopiero później Janka dowiedziała się, że był to ten sam człowiek, który złożył obciążające wujka zeznania w sądzie. W przeciwieństwie do większości oskarżonych, wujek był bowiem sądzony nie tylko za odmowę przyjęcia obywatelstwa białoruskiego, ale ze znacznie poważniejszego paragrafu. Został uznany za wroga ludu siejącego kapitalistyczną propagandę. Jednym ze świadków w jego procesie był ów mężczyzna, profesor, którego Józef znał jeszcze z czasów zaborów, gdy razem z Zofią mieszkali w Odessie. Po wielu latach spotkali się ponownie właśnie tu, w Kazachstanie, gdzie wszyscy przebywali na zesłaniu. Wujek często prowadził z nim niebezpieczne rozmowy o polityce i wyrażał się bardzo negatywnie o władzy. Ten człowiek zadenuncjował go na NKWD. Zeznał także, że i w latach wcześniejszych obywatel Nietupski miał przekonania antybolszewickie, wspierał kontrrewolucję, a gdy tylko nadarzyła się okazja w 1918 roku opuścił Rosję, by wrócić do kapitalistycznej Polski. Poza tymi zeznaniami, sąd miał również inne dowody winy. Podczas przesłuchań i rozprawy przytoczono obszerne fragmenty listów, które Józef pisał do rodziny w Polsce, od samego początku ich pobytu w Kazachstanie. Prostym chłopskim językiem opisywał w nich bardzo dokładnie realia życia na zesłaniu. Głód, biedę i ciężkie warunki życia, zarówno zesłańców jaki ludności miejscowej. Nie omijał żadnych szczegółów ani niewygodnych faktów, a już szczególnie nie ukrywał swojej niechęci do władzy. Regina wielokrotnie ostrzegała go i prosiła, żeby tego nie robił, bo może zaszkodzić nie tylko sobie, ale i całej rodzinie. On jednak zbywał ją i machnąwszy ręką mówił:
 - Przecież wszyscy tutaj piszą listy. Niemożliwością byłoby je czytać. Nie, nie. Nawet oni nie są w stanie sprawdzić wszystkich.
 Mylił się bardzo, a jego listy zostały ocenzurowane, skopiowane i przesłane odpowiednim organom. Dzięki czemu na procesie sędziowie podejmując decyzję o jego dalszym losie mieli przed sobą niepodważalne dowody winy. W połączeniu z historią opowiedzianą przez profesora z Odessy, o tym jakie były jego poglądy polityczne po rewolucji październikowej w Rosji i jak uciekł do Polski w latach dwudziestych, było aż nadto jasne, że o żadnym ułaskawieniu mowy być nie może. To wystarczyło, by skazać go na dziesięć lat ciężkich robót w kolonii karnej. Na mocy wyroku trafił do kopalni siarki w północnym Kazachstanie. Był to już w zasadzie wyrok śmierci, gdyż pobytu w takim miejscu nie było wstanie przeżyć wielu młodych i silnych, a co dopiero niemal sześćdziesięcioletni mężczyzna, schorowany i wyniszczony po dwóch latach zesłania. Praca w kopalni, gdzie do wydobycia używano jedynie prymitywnych narzędzi i siły ludzkich mięśni była już sama w sobie niezwykle ciężka. Więźniów obowiązywał kilkunastogodzinny dzień pracy i minimalne racje żywnościowe. Do tego dochodziły jeszcze trujące wyziewy siarki i nieludzki klimat, potworne upały latem i temperatura spadająca do minus czterdziestu stopni Celsjusza zimą. Wielu więźniów umierało już po kilku miesiącach takiej pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham