Nazywam się Urszula Ziober. Mam 26 lat i właśnie zaczynam tzw. dorosłe
życie. Czuję, że należę do pokolenia, które jest pomostem między
przeszłością a przyszłością. II wojna światowa i najciemniejsze lata
komunizmu w Polsce to dla mnie historia. Ale historia żywa, opowiadana
przez Babcię i wielu ludzi, którzy sami to przeżyli. Większość z nich
została zapomniana albo sami wybrali milczenie nie chcąc już wracać do
traumatycznych przeżyć. Teraz odchodzą w ciszy. A wraz z nimi umierają
ich historie. Niektóre heroiczne, a inne zupełnie zwyczajne, ale
naznaczone tłem tragedii jaka ogarnęła Europę w 1939 roku. Takie jak
mojej Babci:
Gdyby wojna nie wybuchła, jej życie wyglądało by zupełnie inaczej. Mogło
być szczęśliwe i niemal beztroskie. Ale mimo że tak się nie stało nigdy
nie słyszałam, by narzekała na niesprawiedliwość świata. Przyjmowała
wszystko z pokorą i żyła dla innych. Całe życie się kimś opiekowała, o
kogoś troszczyła. Robi to do dzisiaj mimo swoich 83 lat. A ja chciałabym
opowiedzieć jej historię, bo to historia jej pokolenia. Szczęśliwe
dzieciństwo, ukochany ojciec – oficer wojska polskiego, a później wybuch
wojny i koniec wszystkiego. Poniewierka, wywózka na Syberię, złe
wiadomości z Katynia. Wreszcie powrót do domu, z którego pozostały tylko
ruiny, bieda i nigdy nie spełnione marzenia.
Postanowiłam opowiedzieć to wszystko głosem mojego pokolenia, pisząc
tego bloga.
Ale moim największym marzeniem jest przeżyć jej historię na swój własny
sposób: pojechać jej śladami aż za Ural do Irtyszyska i Pawłodaru.
Zobaczyć step, który był jej domem przez prawie sześć lat. Pierwszą
część swojej podróży odbyłam już rok temu, do Katynia. Pojechałam
pociągiem z Rodzinami Katyńskimi zobaczyć ten straszny las i zapalić
znicze pod swoistą ścianą płaczu pełną polskich nazwisk. Zupełnie
nieświadomie stałam się częścią nowej historii. Bo kiedy tak stałam
wśród tamtych grobów, nadeszła wiadomość o katastrofie samolotu
prezydenckiego w Smoleńsku.
I nie chcę się w jakikolwiek sposób odnosić do tego, co po 10 kwietnia
2010 roku wydarzyło się w Polsce i co dzieje się nadal, ale pamiętam
słowa starszej pani, z którą jechałam pociągiem w drodze powrotnej do
Polski:
„widzi pani, znowu ktoś ukradł nasz czas na żałobę i pamięć”. Nie było w
tych słowach złości ani nawet skargi. Po prostu smutek. Wtedy narodził
się w mojej głowie pomysł na tego bloga. Nie mogę im zwrócić straconego
czasu dzieciństwa, młodości i niezrealizowanych marzeń. Swoim życiem i
postępowaniem mogę jedynie nadać wymierny sens ich cierpieniom i
poświęceniu. Spisując tę historię oddaję to, co otrzymałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham