sobota, 13 sierpnia 2011

Dlaczego właściwie powstał ten blog?

Nazywam się Urszula Ziober. Mam 26 lat i właśnie zaczynam tzw. dorosłe życie. Czuję, że należę do pokolenia, które jest pomostem między przeszłością a przyszłością. II wojna światowa i najciemniejsze lata komunizmu w Polsce to dla mnie historia. Ale historia żywa, opowiadana przez Babcię i wielu ludzi, którzy sami to przeżyli. Większość z nich została zapomniana albo sami wybrali milczenie nie chcąc już wracać do traumatycznych przeżyć. Teraz odchodzą w ciszy. A wraz z nimi umierają ich historie. Niektóre heroiczne, a inne zupełnie zwyczajne, ale naznaczone tłem tragedii jaka ogarnęła Europę w 1939 roku. Takie jak mojej Babci: Gdyby wojna nie wybuchła, jej życie wyglądało by zupełnie inaczej. Mogło być szczęśliwe i niemal beztroskie. Ale mimo że tak się nie stało nigdy nie słyszałam, by narzekała na niesprawiedliwość świata. Przyjmowała wszystko z pokorą i żyła dla innych. Całe życie się kimś opiekowała, o kogoś troszczyła. Robi to do dzisiaj mimo swoich 83 lat. A ja chciałabym opowiedzieć jej historię, bo to historia jej pokolenia. Szczęśliwe dzieciństwo, ukochany ojciec – oficer wojska polskiego, a później wybuch wojny i koniec wszystkiego. Poniewierka, wywózka na Syberię, złe wiadomości z Katynia. Wreszcie powrót do domu, z którego pozostały tylko ruiny, bieda i nigdy nie spełnione marzenia. Postanowiłam opowiedzieć to wszystko głosem mojego pokolenia, pisząc tego bloga. Ale moim największym marzeniem jest przeżyć jej historię na swój własny sposób: pojechać jej śladami aż za Ural do Irtyszyska i Pawłodaru. Zobaczyć step, który był jej domem przez prawie sześć lat. Pierwszą część swojej podróży odbyłam już rok temu, do Katynia. Pojechałam pociągiem z Rodzinami Katyńskimi zobaczyć ten straszny las i zapalić znicze pod swoistą ścianą płaczu pełną polskich nazwisk. Zupełnie nieświadomie stałam się częścią nowej historii. Bo kiedy tak stałam wśród tamtych grobów, nadeszła wiadomość o katastrofie samolotu prezydenckiego w Smoleńsku. I nie chcę się w jakikolwiek sposób odnosić do tego, co po 10 kwietnia 2010 roku wydarzyło się w Polsce i co dzieje się nadal, ale pamiętam słowa starszej pani, z którą jechałam pociągiem w drodze powrotnej do Polski: „widzi pani, znowu ktoś ukradł nasz czas na żałobę i pamięć”. Nie było w tych słowach złości ani nawet skargi. Po prostu smutek. Wtedy narodził się w mojej głowie pomysł na tego bloga. Nie mogę im zwrócić straconego czasu dzieciństwa, młodości i niezrealizowanych marzeń. Swoim życiem i postępowaniem mogę jedynie nadać wymierny sens ich cierpieniom i poświęceniu. Spisując tę historię oddaję to, co otrzymałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham