Z całej podróży Jance szczególnie utkwił w pamięci jeden szczególny
widok. Kiedy przejeżdżały przez Warszawę na jednym z peronów piętrzyły
się całe stosy porzuconych kufrów i walizek. Nie mogła wtedy zrozumieć
dlaczego ich właściciele porzucili swój dobytek. Nie mogla wiedzieć, że
tak naprawdę nikt tu niczego nie porzucał, a walizki zostały wypakowane z
wagonów zarekwirowanych przez wojsko, a ich właściciele prawdopodobnie
nie mieli o tym pojęcia. Tak samo jak one same. Być może gdyby Janka
mocniej wytężyła wzrok dostrzegła by wśród tych stosów ich własną dębową
skrzynię z wszystkimi zimowymi ubraniami. Tę skrzynię miały później
jeszcze wielokrotnie wspominać odczuwając boleśnie brak jej zawartości
podczas długiej syberyjskiej zimy.
Kiedy po całym dniu podróży dotarły do Białegostoku powitał ich kuzyn
Mietek. Jakże inne była atmosfera na tym dworcu od porannego pożegnania z
ojcem. Uściskom i serdecznościom nie było końca. A Regina wciąż
powtarzała, aby pilnować maleńkiego kuferka, w którym trzymała biżuterię
i wszystkie swoje kosztowności. Ten kuferek uważała za największy swój
skarb i warunek przeżycia ciężkich czasów. Tak często powtarzała, żeby
nie spuszczać go z oka, że koniec końców, gdy już zapakowali wszystkie
walizki na bryczkę okazało się, że drogocennego kuferka nie ma. Jakaż
rozpacz wybuchła z tego powodu. Na szczęście Mietek uratował całą
sytuację biegnąc z powrotem na peron, gdzie kuferek osamotniony i
zapomniany czekał na szczęśliwego znalazcę.
Kiedy dotarli do gospodarstwa wujostwa, w progu przywitała ich ciocia
Zosia. Na jej twarzy malowało się zdumienie i zdenerwowanie. Spodziewała
się tylko Reginy z dwoma córkami. A tu zamiast trójki przyjechało
siedmioro. Niełatwo wyżywić taką gromadę w spokojnych czasach, a co
dopiero w dniach kiedy wojna wisi na włosku i zaopatrzenia w sklepach
coraz mniej. W dodatku, gdzie ich wszystkich pomieścić? Ostatecznie
Regina z kuzynką spały w łóżku, w drugim trzy młodsze dziewczynki, a
Janka z najstarszą, Danką, na złączonych krzesłach od stołu. Oczywiście
dzieciom te niewygody nie doskwierały tak bardzo jak starszym. Tylko
Baśka narzekała, że nie może spać w nocy, bo młodsze dziewczynki ją
kopią i zabierają kołdrę.
Kilka ostatnich dni sierpnia upłynęło spokojnie. Dziewczynki korzystały z
uroków wsi. Jak każde miejskie dziecko zachwycając się wszystkim, co je
otaczało. Dorośli starali się nie wchodzić sobie w drogę, co było dość
trudne w skromnych warunkach mieszkaniowych i pocieszali się myślą, że
taka sytuacja nie może trwać zbyt długo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham