Kolejne
miesiące mijały, a Janka właściwie przestała już myśleć o powrocie do Polski.
Wojna, która miała trwać kilka miesięcy, toczyła się już niemal pięć lat. Co
prawda układ sił zmienił się diametralnie. Hitler przegrywał, a Niemcy cofali
się na wszystkich frontach. Z zachodu i południa nacierali na nich alianci, a
ze wschodu Armia Czerwona. Co rusz pojawiały się nowe komunikaty radiowe, które
informowały o kolejnych zwycięstwach nad faszystami, a takty międzynarodówki
zagrzewały obywateli do dalszej wytężonej pracy. Zwycięstwo i koniec wojny było
już niemal na wyciągnięcie ręki. Ale w Irtyszysku, do którego Niemcy nigdy nie
dotarli nic się nie zmieniało. Nadal panował głód i brakowało najbardziej
podstawowych towarów, bo wszystko rekwirowano na potrzeby armii. W sierpniu
znowu wysłano młodzież na żniwa. Tym razem pojechały obie z Basią i ponownie,
nie licząc się z konsekwencjami, po kilku dniach uciekły. Ze swojego własnego
pola zebrały worek ziemniaków i kilka całkiem dorodnych dyń. Obok domu rosła
coraz większa pryzma kiziaku, który przygotowywały na opał. Basia jesienią
znowu poszła do szkoły, a Janka starała się zaplanować jakieś zapasy żywności
na zimowe miesiące. Od
jakiegoś czasu zaczęła bardzo krytycznie przyglądać się swojemu otoczeniu.
Dzień wcześniej była u Kurajewych i spostrzegła, że mają pięknie wymalowane na
biało ściany w całym domu. Za to w kuchni Marusi, gdzie mieszkały z Basią, nad
piecem było aż czarno od sadzy i brudu. Przy najbliższym spotkaniu zwierzyła
się z tego cioci Tanii.
- No tak,
tylko skąd wziąć farby i pędzle? - myślała głośno. Moszkina uśmiechnęła się i
po chwili wyciągnęła z jakiejś skrzyni mały płócienny woreczek.
- Kredę
rozpuścisz w wodzie - powiedziała podając go Jance - A jak przyniesiesz trochę
słomy od krasuli to zaraz ukręcimy ci piękny pędzel.
Tego dnia
Janka wymalowała całą izbę. Wylepiła też wyszczerbione krawędzie pieca świeżą
gliną i dokładnie wyczyściła podłogę. Po skończonej pracy była bardzo dumna z
siebie. Z
zaniepokojeniem, ale i pewnym rodzajem ulgi stwierdziła, że miejsce, w którym się
znalazły, w którymś momencie zaczęło stawać się ich domem. Albo przynajmniej
jego namiastką, ale jednak czymś stałym i pewnym. Każdy człowiek potrzebuje
takiej stabilności i Janka najwyraźniej szukała jej teraz desperacko w tym, co
ją otaczało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham