piątek, 17 maja 2013

Prażnik

Nawet się nie spostrzegli kiedy minął cały listopad i połowa grudnia. Pewnego dnia pani Emilia napomknęła przy kolacji, że zbliżają się święta Bożego Narodzenia i wywołało to prawdziwą burzę przy stole. Wszyscy uznali zgodnie, że trzeba przygotować wieczerzę wigilijną. Każdy jednak miał inny pomysł jak powinna wyglądać. Basia próbowała dowiedzieć się czy będzie choinka i prezenty, ale starsza siostra ofuknęła ją ostro. Kilka dni później wujek Józef wrócił z poczty taszcząc ze sobą sporą paczkę. Był to prezent od ich rodziny z Wojszek. Wewnątrz, poza listem pełnym życzeń i ciepłych słów, które miały dodać im otuchy był także niewielki kawałek opłatka i sporo produktów żywnościowych, dzięki którym panie przygotowały na Wigilię prawdziwą ucztę. Były kluski z makiem i chleb ze smalcem, a zamiast prezentów szara przędza, z której Regina zrobiła później na drutach skarpetki i rękawiczki. Niezwykle cennym darem było też kilka kawałków szarego mydła, którego w postępowej Rosji Radzieckiej nie można było uświadczyć prawie nigdy. Przed wieczerzą, wujek Józef starannie podzielił opłatek na równe części i rozdzielił między wszystkich domowników. Po jedzeniu wszyscy śpiewali kolędy próbując wspólnie stworzyć choć namiastkę świątecznej atmosfery w tym obcym, niegościnnym miejscu. Kiedy zgasła lampka oliwna i wszyscy położyli się już spać, Janka leżała bez ruchu na swoim posłaniu i wsłuchiwała się w ciche oddechy otaczających ją ludzi. Długo jeszcze nie mogła zasnąć. Ciągle wracały do niej obrazy, ostatnich szczęśliwych świąt spędzonych na Winogradach. Przy zastawionym świątecznymi potrawami stole siedzieli rodzice, a Basia wyciągała prezenty spod choinki i rozsupływała kolorowe wstążki. Zdawało jej się, że widzi też siebie jak trzyma na kolanach swoją ukochaną lalkę, Wandzię i podziwia jej piękne czarne loki. To był prezent od cioci Zosi Radomskiej, która ze swojego obciętego warkocza kazała perukarzowi wykonać nowe włosy dla lalki. Wcześniej sztuczne włosy ciągle się plątały i mechliły, a teraz wreszcie Janka mogła ją czesać do woli. Wandzia, jak co roku, dostała też zupełnie nowy strój, uszyty przez mamę. Tym razem był to piękny kontusz obszyty złotym kremerkiem, a do niego spódnica i falbaniasta halka. Na głowie miała rogatywkę z kolorowym piórkiem i kokardy wplecione w warkocze. Później obraz zaczął powoli zanikać i Janka zapadła w głęboki, niespokojny sen. Następnego dnia wszyscy się pochorowali i bez wyjątku cierpieli na okropne dolegliwości żołądkowe. Po tak długim czasie kiepskiego i jednostajnego jedzenia spożycie świątecznych przysmaków okazało się fatalne w skutkach. Jednak, gdy tylko skończyło się dobre jedzenie, skończyły się też problemy żołądkowe, co babcia Amfisa skwitowała ze śmiechem: 
- Nie ma się, co martwić. U nas tak już jest, że po każdym prażniku sraczka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham