poniedziałek, 12 maja 2014

Spotkanie



Tej nocy, Jankę obudziło stukanie w szybę i ciche wołanie:
- Haziajna, haziajna.
Janka natychmiast rozpoznała głos matki i w samej koszuli, narzuciwszy tylko na głowę dziurawy kożuch, wyskoczyła na dwór, by ją przywitać. Na progu stała skulona kobieta w łachmanach, owinięta starą derką. Spod chustki wystawały kosmyki potarganych, siwych włosów. Janka patrząc na tę żebraczkę zawahała się przez sekundę. Czyżby się przesłyszała? Regina również nie od razu poznała córkę. Długie, niemiłosiernie chude nogi i jakiś bezkształtny kawał odzieży zarzucony na głowę tak, że zasłaniał niemal całą twarz.
- Izwinitje, szukam moich córek... - zaczęła nieśmiało Regina, ale wtedy dziewczyna przerwała jej niemal w pół słowa.
- Mamo to ja, Janeczka! - i rzuciła jej się na szyję, a po chwili niemal wciągnęła zdezorientowaną matkę do środka.
Regina krzyknęła jeszcze tylko przez ramię w stronę zaparkowanej na poboczu ciężarówki:
- Spasiba! – i razem z córką zniknęła we wnętrzu chaty.
Basia także zdążyła się już obudzić, a widząc matkę wyskoczyła z łóżka jak z procy. Słysząc taki harmider, po chwili zjawiła się też Marusia. Powitaniom i płaczom nie było końca. Janka od razu rozpaliła mocniej w piecu i zabrała się za przygotowywanie jedzenia. Wystawiła też zakwaskę, zrobioną poprzedniego dnia według zaleceń cioci Tanii. Basia siedziała na podłodze i rozcierała matce zmarznięte dłonie i stopy. Tej nocy nie poszły już spać. Rozmawiały i płakały z radości, nie mogąc się sobą nacieszyć i wciąż jeszcze nie wierząc w to szczęśliwe spotkanie po dwóch długich latach rozłąki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham