Pierwsze lata jej dzieciństwa są jak zdjęcia z rodzinnego albumu. Same
kolorowe. Same najlepsze. Nigdy nie wspomina, że mama kazała sprzątać
zabawki, że tata nakrzyczał i zmarszczył groźnie czoło, że bolało gdy
użądliła pszczoła albo gdy wywróciła się na podwórku i zbiła kolano.
Przez pierwsze dziesięć lat zawsze świeciło słońce. Była czekolada i
ciastka w kawiarni, bal przebierańców i Królewna Śnieżka w kinie Słońce,
gdzie sufit wymalowany był w złote gwiazdy. Był też piękny, nowy dom z
olbrzymim ogrodem, gdzie stała huśtawka, szumiały brzozy, a mama
hodowała kwiaty i długie grządki pomidorów i zielonego groszku. Na
drzewie wisiała rzeźbiona kapliczka Matki Boskiej i małe gniazdko, w
którym mieszkał słowik. Czasami pojawiały się sarny i ognistorude
wiewiórki. Ten ogród-wspomnienie, dla mnie jest tajemniczym ogrodem,
który ożywał w wyobraźni, gdy sama byłam małą dziewczynką. Nigdy go nie
widziałam, bo został podzielony na parcele, w powojennych czasach Polski
szarej i ludowej. A dziś stoją na nim domy obcych ludzi. Ale wiem, że
był piękny. Pachniał różami, mokrą ziemią i ciszą poranka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham