Drodzy Czytelnicy:)
Jeszcze nigdy chyba nie zwracałam się do Was tak bezpośrednio, ale nigdy też nie sądziłam, że jest Was tak wielu! Oto nowy odcinek. Przy okazji chciałam podziękować wszystkim, którzy już zagłosowali w konkursie na Blog Roku, a tych, którzy jeszcze się wahają przekonać, że to będzie dobra decyzja. Zostały tylko dwa dni! Trzymajcie kciuki!
a dla przypomnienia: nr 7122 i w treści: A00874
Miłej lektury:
Krótko
po tym jak aresztowano Reginę i dziewczynki zostały same, Janka postanowiła, że
nie będą obchodzić z Basią żadnych świąt. Bez bliskich nie mogła sobie
wyobrazić świątecznej atmosfery. I dlatego Bożego Narodzenia w 1943 roku nie
było. Zresztą codzienna praca tak ją pochłonęła, że nawet nie spostrzegła kiedy
nadszedł koniec grudnia. Wigilia i jej urodziny minęły zupełnie zwyczajnie i
dopiero kilka dni później, z pewną ulgą Janka odkryła, że naprawdę o nich
zapomniała.
I
tak minął ich pierwszy samotny rok na Syberii. Za to na wiosnę otrzymały
niezwykle cenny prezent. W ich dawnej stołówce mieszkał teraz pewien Rosjanin,
były zek. Mimo że odsiedział cały wyrok i wypuszczono go z łagru, po wyjściu nie
mógł wrócić w ojczyste strony. Otrzymał nakaz osiedlenia się w Irtyszysku,
którego, bez zgody władz, nie wolno mu było opuszczać. Miał piękną żonę,
Żydówkę o kruczoczarnych włosach i smutnych oczach, która towarzyszyła mu na
zesłaniu. Ponieważ mieszkali po sąsiedzku, Janka czasem opiekowała się ich małą
córeczką. Później jednak dziewczynka poważnie zachorowała. A ponieważ w
Irtyszysku nie było ani szpitala ani lekarstw, jej matka postanowiła wyjechać z
nią do rodzinnego Mińska. To musiała być dla nich obojga bardzo trudna decyzja,
gdyż mogła oznaczać rozstanie na zawsze. Później Janka nie bywała już w tym
domu, ale samotny mężczyzna musiał widocznie ją polubić, bo któregoś dnia
zagadnął, czy nie chciałaby skorzystać ze skrawka ziemi, który mu przydzielono.
-
Mnie już się nie przyda, a ty byś mogła tam coś sobie posadzić.
Janka
nie posiadała się wręcz z radości. Co prawda ten spłachetek pola, znajdował się
dość daleko w stepie, ale gdy tylko przyszła wiosna i ziemia nieco zmiękła,
Janka wraz z innymi kołchoźnikami pojechała zasadzić na nim ziemniaki.
Wcześniej Rosjanka, od której je kupiła, pokazała jej jak podzielić każdą bulwę
na kilka części, tak by w każdej znalazło się oczko, z którego później wyrośnie
krzak. Dała też dziewczynie garść pestek dyni, które również można było wysiać.
Janka obserwowała pracujących w pobliżu Rosjan i tak samo jak oni przysypywała
wszystko cienką warstwą ziemi. Nie bardzo wierzyła, że w tej suchej,
nienawożonej glebie coś w ogóle wyrośnie, ale zawsze warto było spróbować. Gdy
dwa miesiące później przyszły z Basią wypielić swoje grządki ku wielkiemu
zdumieniu odkryły spore krzaczki ziemniaków i płożące liście dyni. Zielsko
również mocno się rozpanoszyło, dlatego też wzięły się zaraz do pielenia. Dzień
był bardzo parny i gorący, a one miały tylko jedną butelkę wody, więc cały czas
doskwierało im pragnienie. Za to, gdy wieczorem wracały do domu, rozpętała się
straszna burza. Siostry puściły się biegiem w stronę wioski, ale i tak już po
chwili były całkiem przemoczone. Deszcz lał się z nieba strumieniami, a
wszędzie wokół trzaskały błyskawice, rozdzierające niebo aż do samej ziemi. Tymczasem
w promieniu wzroku nie było żadnego miejsca, gdzie mogłyby się schować. Biegły,
trzymając się za ręce, gdy Janka spostrzegła nagle kątem oka jakiś ruch. Kiedy
się odwróciła, zobaczyła stado krów, które zwartą masą, z zadartymi go góry
ogonami galopowało w stronę zagrody. One również szukały bezpiecznego
schronienia. Gdy się z nimi zrównały, ziemia aż drżała od tętentu ich racic.
-
No, to podlało nam ogródek raz a dobrze - stwierdziła Basia jakiś czas później,
wywieszając mokre ubrania nad piecem.
WITAJ - przeczytałam Twój komentarz i bardzo mnie ucieszył, t6akich młodych ludzi jak Ty już się dzisiaj prawie nie spotyka. Fantastyczna z Ciebie dziewczyna zabieram ten adres do siebie, z przyjemnością będę czytała ten blog i z przyjemnością zagłosuję. Ten blog, który czytałaś jeszcze nie jest uporządkowany, przenoszę tam notki, ze swojego starego bloga z WP. piszę ten swój blog rodzinny z podobnym przekazem jak Ty. kiedyś, jak skończę to wydrukuję na drukarce i każde dziecko dostanie, żeby wiedziało jakie ma korzenie. Twoja Babcia musi być bardzo szczęśliwa, że taką ma wnuczkę a ciepło masz pewnie po Niej POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa:) Przeczytałam trochę Twoich historii i na pewno będę wracać. Są świetne i moim zdaniem zasługują na znacznie więcej niż wydruk z drukarki!
OdpowiedzUsuń