Zbierania i wyrabiania kiziaku nauczyła się, gdy mieszkali jeszcze u
Amfisy. Był to niezwykle ważny proces, gdyż odpowiednio przygotowany
kiziak stawał się głównym opałem przez całą zimę.
Zbieraniem kiziaku zajmowały się głównie dzieciaki. Zazwyczaj szli w
step większą grupą na poszukiwanie drogocennego materiału. Każdy
wyposażony był w kosz lub duży worek. Cała sztuka polegała na tym, żeby
znaleźć dostatecznie wysuszone krowie łajno. Wtedy można je było bez
problemu wrzucić do worka. Im większe i grubsze tym większa radość.
Niestety czasami zamiast na suchy placek, trafiało się na lepką,
śmierdzącą maź. Z początku wydawało się to Jance obrzydliwe. Próbowała
nawet używać liści i patyków do przerzucania odchodów, ale wkrótce
zrozumiała, że nie ma to sensu i jest zbyt czasochłonne. W zasadzie
wystarczyło wytrzeć dłoń w trawę, a po powrocie do domu porządnie umyć w
wiadrze z wodą.
Gdy już nazbierali odpowiednią ilość, trzeba było wszystko wymieszać ze
słomą i uformować cegiełki, które później układano w stosy do suszenia.
Zimą taka cegiełka pozwalała ugotować obiad, gdyż w przeciwieństwie do
cienkich gałązek i trzciny, którymi również palono, kiziak nie spalał
się szybko tylko tlił nawet przez kilka godzin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham