Boże Narodzenie 1942 roku było chyba najszczęśliwszym spośród tych
spędzonych na zesłaniu. W ich stołówce zebrali się wszyscy Polacy.
Ustawili stoliki i ławy tworząc jeden stół wigilijny, na którym każdy
postawił, co mu się udało zdobyć. Była ryba i kluski z makiem i dwie
beczki ukiszonej kapusty i ogórków. Nie było opłatka więc dzielili się
chlebem, życząc sobie jak zwykle prędkiego powrotu do domu. Tego roku
było w tych życzeniach jeszcze dużo nadziei.
Dzieciaki przygotowały jasełka. Janka była aniołem owiniętym w
prześcieradło, bo nie miała już żadnej białej bluzki. Ktoś jej zrobił
opaskę na czoło, do której przyczepiona była gwiazdka ze sreberka od
czekolady. Chociaż nic nie mówiła była bardzo dumna ze swojej roli.
Przechadzała się po prowizorycznej scenie prowadząc pastuszków do
żłóbka, w którym narodził się Chrystus. Na jednym jedynym zdjęciu jakie
zachowało się z tego okresu widać poważną dziewczynkę o ciemnych oczach.
Drobniutka i wychudzona nie wygląda na swoje czternaście lat.
O tym, że był to lepszy okres świadczył również patefon, który pewnego
dnia pojawił się w ich stołówce. Czy przyjechał tu aż z Polski w
bydlęcym wagonie czy pożyczono go z selsowietu jako dowód nowej, dziwnej
przyjaźni polsko-radzieckiej? Dzisiaj ciężko już dociec. Grunt, że wraz
z nim pojawił się pomysł zorganizowania w Irtyszysku potańcówki z
prawdziwego zdarzenia. Zaproszono na nią wszystkich, bez względu na
pochodzenie i narodowość. W wyznaczony wieczór, gdy wszyscy się zeszli,
ich niewielka stołówka wręcz pękała w szwach. Dziewczęta w warkoczach
przeplatanych kolorowymi wstążkami, panie w ufryzowanych na żelazko
lokach i panowie gładko ogoleni, we względnie czystych koszulach, które
przeważnie wisiały na nich jak na drewnianych wieszakach. Patrząc na
tych wynędzniałych i obdartych elegantów, Janka znowu przypomniała sobie
te wieczory, gdy jej rodzice wychodzili na karnawałowe wojskowe bale.
On dystyngowany, w mundurze galowym i wysokich błyszczących butach. Ona
niezwykle elegancka, w pięknej koronkowej sukni. Mimo swojej niezbyt
zgrabnej figury, jej matka zawsze wyglądała jak prawdziwa dama. Co z
tego zostało? Janka spojrzała na niewysoką, teraz niemal chudą kobietę w
szarej podniszczonej sukni. Poczuła nagłe uczucie smutku i jakiegoś
dziwnego rozczarowania. Ale gdy spojrzała w jej twarz, zobaczyła ten sam
ciepły uśmiech, który znała od lat. Wtedy postanowiła, że przetrwają i
wrócą w końcu do domu, choćby miały zapłacić najwyższą cenę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham