W długie zimowe wieczory, gdy na
dworze szalał buran, nie było już mowy o tym, żeby wyjść gdzieś z domu. Aby
oszczędzić cenny opał, często gdy tylko zapadał zmrok Regina, Janka i Basia kładły
się w do łóżka i okrywały ciepłą pierzyną. Dla zabicia czasu, zanim przyszedł
sen, prowadziły długie rozmowy. Czasami matka opowiadała im swoje ulubione
książki: Znachora, Dewajtis, czy Między ustami a brzegiem pucharu. Najczęściej jednak dyskutowały o
jedzeniu. Ich ulubioną rozrywką było wymyślanie i opisywanie jak najbardziej wymyślnych
potraw. Mistrzynią w tej grze była oczywiście Regina. Potrafiła jednym tchem
wyrecytować obiadowy jadłospis na cały tydzień! Na początek rosół z jarzynami i
kluseczkami lanymi albo delikatny krem ze szparagów. Na drugie danie według upodobania,
golonka peklowana chrzanem lub wieprzowe zrazy z boczkiem, kaszą gryczaną i
buraczkami. Mogły być też szare kluski i modra kapusta zasmażana na maśle, gęsia
wątróbka, cynaderki albo śledzie w śmietanie podawane z gorącymi ziemniakami. A
na deser babka piaskowa ucierana w makutrze, kogel mogel z cytryną i domowe
ptasie mleczko. Czasami dziewczynki prosiły matkę, żeby opisała im dokładnie
jak przyrządziłaby jakieś danie. Regina zaczynała mówić, a one zamykały oczy i
upajały się jej słowami:
- Na ciasto rabarbarowe najlepsze są młode
pędy: czerwone i soczyste, bo gdy są zbyt stare robią się łykowate i tracą swój
aromat. Mąkę trzeba koniecznie przesiać przez sito, żeby była puszysta, a
margarynę dodawać w małych kawałkach. Następnie należy posiekać wszystko nożem,
aby uzyskać konsystencję okruchów chleba, zagnieść i odstawić na co najmniej
godzinę, żeby ciasto odpoczęło. Po wyciągnięciu z pieca można je delikatnie
musnąć białym lukrem i posypać odrobinę kandyzowanej skórki pomarańczowej.
Janka też miała swój ulubiony zestaw
obiadowy, za którym najbardziej tęskniła. Była to prawdziwa kartoflanka na
rosole, a na drugie danie placki ziemniaczane polane kwaśną śmietaną.
- Ale z ciebie pyra! - śmiała się z
niej Basia - ja to już nigdy nie tknę zupy ziemniaczanej. Tej breji, którą
tutaj jemy starczy mi na całe życie.
Janka jednak nie słuchała już siostry. Zatapiała się w swoich wyimaginowanych
smakach i zapachach. Wbrew pozorom, gdy jest się człowiekiem permanentnie głodnym,
to takie zupełnie abstrakcyjne i wręcz niedorzeczne myśli o jedzeniu przestają
być torturą. Rzecz jasna, nie wypełniają żołądka i nie zmniejszają jego
bolesnych skurczów, ale przynajmniej oszukują trochę, chorą z niedożywienia
głowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham