piątek, 23 sierpnia 2013

Nowe obowiązki

Wkrótce zlikwidowano kuchnię i stołówką, a Janka z Basią zostały nagle, nie tylko bez matki, ale i bez dachu nad głową. Na szczęście niedaleko mieszkała ich znajoma pani Wigantowa. Jej syn poszedł do armii Andersa, a ona była już starszą kobietą i zdawała sobie sprawę jak niewielkie ma szansę przeżycia w łagrze. Zostając tutaj mogła przynajmniej zaopiekować się dziewczynkami. Dlatego zdecydowała się podpisać papiery o obywatelstwo białoruskie. Po tym jak NKWD zabrało wujka Józefa i ciocię Zosię, pani Wigantowa namówiła Marusię Harczenko, u której wcześniej wszyscy mieszkali, aby zlitowała się i wzięła do siebie dziewczynki. W taki oto sposób, obie zamieszkały u kolejnej Marii, w niedużym domku, na ulicy Stalina 105. Była to również lepianka, ale miała podłogę z prawdziwych desek i duże okna, które choć trochę upodabniały ją do prawdziwego domu. Znajdowała się tam też przybudówka ze spiżarnią i szopa na siano, w której zimą mieszkała krowa. Odtąd Janka miała całe dnie wypełnione pracą. Pomagała Marusi w gospodarstwie, sprzątała, gotowała, pieliła w ogródku. Poza przygotowywaniem kiziaku na zimę, najbardziej męczące było szorowanie drewnianej podłogi. Raz na tydzień Janka musiała zmyć wszystko gorącą wodą z ługiem, a później nożem, zeskrobać z niej cały bród. Robiąc to po raz pierwszy nie mogła pozbyć się skojarzeń z Kopciuszkiem. Tę bajkę usłyszała kiedyś w dzieciństwie od pani Błaszczykowej i bardzo jej się wtedy spodobała. Bo biedna dziewczyna trafiła w końcu na wspaniały bal do pałacu i zakochała się z wzajemnością w pięknym księciu. Tutaj latem, gdy na dworze panował nieznośny upał, a w domu nie było nikogo innego, Janka, jak Kopciuszek z bajki, pozwalała sobie na chwilę odpoczynku i fantazji. Zasłaniała okna, i kładła się na podłodze, rozłożywszy na niej uprzednio mokrą szmatę dla ochłody. Rozmyślała czasem o księciu z bajki, który przybył by na białym rumaku i ją uratował. Najczęściej jednak marzyła o jedzeniu. O białym chlebie z dżemem z agrestu, który rósł w ich ogrodzie. I o plackach ziemniaczanych polanych gęstą, kwaśną śmietaną. Albo o przepysznych ciastach, które mama piekła, co niedzielę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham