poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Boże Narodzenie 1942

Boże Narodzenie 1942 roku było chyba najszczęśliwszym spośród tych spędzonych na zesłaniu. W ich stołówce zebrali się wszyscy Polacy. Ustawili stoliki i ławy tworząc jeden stół wigilijny, na którym każdy postawił, co mu się udało zdobyć. Była ryba i kluski z makiem i dwie beczki ukiszonej kapusty i ogórków. Nie było opłatka więc dzielili się chlebem, życząc sobie jak zwykle prędkiego powrotu do domu. Tego roku było w tych życzeniach jeszcze dużo nadziei. Dzieciaki przygotowały jasełka. Janka była aniołem owiniętym w prześcieradło, bo nie miała już żadnej białej bluzki. Ktoś jej zrobił opaskę na czoło, do której przyczepiona była gwiazdka ze sreberka od czekolady. Chociaż nic nie mówiła była bardzo dumna ze swojej roli. Przechadzała się po prowizorycznej scenie prowadząc pastuszków do żłóbka, w którym narodził się Chrystus. Na jednym jedynym zdjęciu jakie zachowało się z tego okresu widać poważną dziewczynkę o ciemnych oczach. Drobniutka i wychudzona nie wygląda na swoje czternaście lat. O tym, że był to lepszy okres świadczył również patefon, który pewnego dnia pojawił się w ich stołówce. Czy przyjechał tu aż z Polski w bydlęcym wagonie czy pożyczono go z selsowietu jako dowód nowej, dziwnej przyjaźni polsko-radzieckiej? Dzisiaj ciężko już dociec. Grunt, że wraz z nim pojawił się pomysł zorganizowania w Irtyszysku potańcówki z prawdziwego zdarzenia. Zaproszono na nią wszystkich, bez względu na pochodzenie i narodowość. W wyznaczony wieczór, gdy wszyscy się zeszli, ich niewielka stołówka wręcz pękała w szwach. Dziewczęta w warkoczach przeplatanych kolorowymi wstążkami, panie w ufryzowanych na żelazko lokach i panowie gładko ogoleni, we względnie czystych koszulach, które przeważnie wisiały na nich jak na drewnianych wieszakach. Patrząc na tych wynędzniałych i obdartych elegantów, Janka znowu przypomniała sobie te wieczory, gdy jej rodzice wychodzili na karnawałowe wojskowe bale. On dystyngowany, w mundurze galowym i wysokich błyszczących butach. Ona niezwykle elegancka, w pięknej koronkowej sukni. Mimo swojej niezbyt zgrabnej figury, jej matka zawsze wyglądała jak prawdziwa dama. Co z tego zostało? Janka spojrzała na niewysoką, teraz niemal chudą kobietę w szarej podniszczonej sukni. Poczuła nagłe uczucie smutku i jakiegoś dziwnego rozczarowania. Ale gdy spojrzała w jej twarz, zobaczyła ten sam ciepły uśmiech, który znała od lat. Wtedy postanowiła, że przetrwają i wrócą w końcu do domu, choćby miały zapłacić najwyższą cenę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham