niedziela, 12 maja 2013

Syn z NKWD

Pewnego dnia, pod koniec jesieni, do ich drzwi zapukał młody mężczyzna. Okazało się, że to Andriej, drugi syn Amfisy, który właśnie skończył służbę wojskową. Był to młody chłopak z kędzierzawą czupryną czarnych włosów i filuternym uśmiechem. Wydawało się, że nie jest w ogóle zaskoczony widząc w domu matki tylu obcych ludzi. Już od progu zaczął żartować i przekomarzać się z młodszym bratem, a po chwili także z Janką i Basią. Tego wieczoru Amfisa przygotowała wystawną kolację, na którą składały się głównie ziemniaki i kwaśne mleko, ale przynajmniej w takiej ilości, że wszyscy wreszcie czuli się syci. Po kolacji, Andriej wyciągnął bałałajkę i zaczął grać jakąś wesołą czastuszkę. A wtedy nagle Basia chwyciła się pod boki, ukłoniła i zaczęła podskakiwać i kręcić w kółko w rytm muzyki i wystukiwanego przez Andrieja rytmu. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Andriej zawołał do niej: 
- No Basia! Idzi, spleszy, spleszy - zachęcając ją do dalszych podskoków i przysiadów. 
Od tej pory traktował jak młodszą siostrę. A Basia, która przedtem często narzekała na nudę, znalazła wreszcie kompana do zabaw. Śpiewała mu polskie piosenki, których nauczył ją ojciec albo wskakiwała znienacka na plecy, a on udawał, że jest koniem i woził ją po całej izbie. Te ich głośne zabawy i beztroska z jaką się im oddawali sprawiały, że także Janka na chwilę zapominała o swojej tęsknocie za domem i ukochanym ojcem. 

Kilka tygodni po przybyciu Andreja, pojawili się kolejni goście. Gdy Janka wróciła z Piecią z wycieczki nad rzekę, pierwszą osobą na którą natknęła się w domu był oficer NKWD. Na jego widok poczuła zimny dreszcz strachu i odruchowo cofnęła się krok do tyłu, wpadając na idącego za nią Piecię. Spojrzała na niego zdezorientowana, ale chłopak wyminął ją zwinnie i z uśmiechem na twarzy ruszył w kierunku enkawudzisty. Dopiero po chwili dotarło do niej kim jest ich gość. O najstarszym synu, Amfisa zawsze opowiadała, że służy w wojsku na Dalekiej Północy. Nikt jednak nie przypuszczał, że chodzi o Narodnyj Komissariat Wnutriennich Dieł, a więc główny organ sił bezpieczeństwa ZSRR. Odważni żartowali czasem po kryjomu, że skrót NKWD oznacza: Nie wiesz Kiedy Wrócisz do Domu. I było w tym sporo prawdy. Kiedy Aleksiej był w pobliżu nawet Amfisa ograniczała swoje utyskiwania na temat władzy radzieckiej i jej nieudolności w gospodarowaniu krajem. Mundur oficera NKWD, zarówno dla zesłańców jak i obywateli Kraju Rad, był synonimem przemożnego strachu. Mógł oznaczać więzienie, tortury, łagier, a często po prostu śmierć. I dotyczył wszystkich bez wyjątku. Bezwzględna indoktrynacja i zachęcanie do donosicielstwa, którym poddawano dzieci już od najmłodszych lat, owocowały tym, że ludzie nie ufali już nie tylko sąsiadom i znajomym, ale nierzadko nawet członkom własnej rodziny. Do Pieczieryska Aleksiej przyjechał z żoną na urlop, ale podróż z Władywostoku trwała tak długo, że już kilka dni po przyjeździe, musieli się pakować i ruszać w drogę powrotną. Poza tym nie spodziewał się takiego tłoku w domu matki i był wyraźnie niezadowolony, gdy Amfisa kazała mu spać na podłodze. 
- Jak to tak, żeby oficer i oficerowa spali na podłodze w takim ścisku - utyskiwał. 
Ale Amfisa ucinała wszystkie dyskusje 
- Jakbyście tych biednych Polaków tylu nie przywozili to byś teraz nie spał w ścisku. A pani oficerowa nie kniaziówna może leżeć na podłodze. 
Ale mimo tej pozornej swobody i rodzinnej zażyłości, wszyscy odetchnęli z ulgą dopiero po ich wyjeździe z Pieczieryska. Rozmowy w domu stały się bardziej nieskrępowane i atmosfera rozluźniła się na powrót. Gdy odjechali, Amfisa usiadła ciężko na małym zydelku w kuchni obok Zofii i niemal z rozrzewnieniem zaczęła wspominać dawne czasy. Jak to, za cara, Kozacy i Rosjanie mieli swoje pola, a Kazachowie stada owiec i wielbłądów. Jak im niczego nie brakowało, bo towary płynęły przez step ze wschodu na zachód i z powrotem. 
- A teraz?! - oburzała się wskazując na swoje nędzne ubranie - Wyglądamy wszyscy jak żebracy, bo nawet nie mamy z czego nowych ubrań uszyć. Wy Polacy w końcu wrócicie do siebie, a my wszyscy tu pomrzemy i nic po nas nie zostanie. 
Pieczierysk był niewielką osadą i nie organizowano tam propagandowych pogadanek ani spotkań z politrukami, ale za to wszyscy dorośli wzywani byli dość systematycznie do naczelnika na tzw. spytki. Procedura ta zawsze wyglądała tak samo. Z oddalonej o 20 km Żelezinki przyjeżdżał oficer NKWD i tego samego dnia, późnym wieczorem należało się zgłosić do selsowietu, na rozmowę z nim. Nie były to typowe przesłuchania i rzadko używano podczas nich przemocy przeciwko wezwanym. Był to raczej rodzaj nacisku psychicznego przez systematyczne nękanie i zadawanie wciąż tych samych pytań. Regina do znudzenia musiała powtarzać kim jest, skąd przyjechała, kim jest jej mąż i czy ma od niego jakieś wiadomości. Było to o tyle irracjonalne, że wszystkie listy i tak były cenzurowane, więc bez wiedzy władz, Regina nie mogła otrzymać żadnej wiadomości od Juliana nawet, gdyby wiedział, gdzie jej szuka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham