W końcu dotarli do Irtyszyska. Janka zupełnie nie pamiętała jak znalazła
się przed domem Marusi. Otworzyła jej pani Wigantowa i aż krzyknęła ze
zdziwienia. Zabrała ją do środka, posadziła w kuchni i zaraz zabrała się
za szykowanie jedzenia. Jankę obudził zapach zupy, postawionej przed
nią na stole. Niemal bez słowa zjadła wszystko, co jej podano, umyła
nogi i ręce, a później już prawie nieprzytomna zwaliła się na posłanie.
Obudziła się dopiero następnego dnia, koło południa i przez chwilę miała
wrażenie, że ucieczka ze żniw była tylko dziwnym snem. Pani Franciszka
ciągle przerażona tym, że przeszli taki kawał drogi na piechotę,
zupełnie sami, wciąż pytała ją jak się czuje. A Janka, ku własnemu
zdumieniu, czuła się znakomicie. Pierwszy raz od wielu dni była
najedzona i wypoczęta, nawet zmęczone nogi nie bolały już tak bardzo.
Jeszcze raz dokładnie opowiedziała podekscytowanej Basi cały przebieg
ich ucieczki, a później poszła odwiedzić jednego z młodszych chłopców,
który był razem z nimi. On znacznie gorzej zniósł tę ich eskapadę. Już w
drodze bardzo narzekał na zmęczenie i ból w nogach, a pod koniec
musieli go prawie wlec trzymając za ramiona, bo ledwo się poruszał. Gdy
teraz Janka dotarła do jego domu, matka chłopca powiedziała jej, że leży
z gorączką i majaczy. Na szczęście lekarz oświadczył, że to tylko
skutek skrajnego zmęczenia i zalecił mu jedynie dłuższy odpoczynek.
Dopiero po kilku dniach Janka zaczęła się zastanawiać, co będzie jeśli
ktoś na nich doniesie. Tym razem jednak obeszło się bez żadnych
poważniejszych konsekwencji. Prawdopodobnie Kazachowie uznali, że ich
pomoc i tak jest niewiele warta i zrezygnowali z powiadamiania
kogokolwiek o ich zniknięciu. Nie mniej, na wszelki wypadek, jeszcze
przez jakiś czas Janka starała się unikać naczelnika i innych
przedstawicieli władz, którzy mogliby sobie przypomnieć, gdzie powinna
się w tej chwili znajdować. Była w końcu uciekinierem, a dobrze
wiedziała, że do łagru można trafić za znacznie mniejsze przewinienia.
Zwłaszcza, że od chwili rozpoczęcia wojny z Niemcami, odmowa wyjścia do
pracy kwalifikowała się jako sabotaż wysiłku wojennego, a więc bardzo
poważne przestępstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham