poniedziałek, 16 stycznia 2012

Blitzkrieg


Był już wieczór, więc ponownie zamknięto okiennice we wszystkich oknach, aby światło nie przedostawało się na zewnątrz. Siedzieli do późna, ale rozmowa jakoś się nie kleiła. Chociaż myśli wszystkich krążyły wokół jednego tematu, nikt nie chciał wypowiadać ich na głos. W końcu wszyscy położyli się spać, gdzie kto mógł: na łóżku, na krzesłach, na posłaniach rozścielonych na podłodze.
W środku nocy obudził ich straszny hałas przed domem. Jakby ktoś walił w ściany i szarpał okiennice. Słyszeli też podniesione, niemieckie głosy. Dopiero po chwili zorientowali się, że Niemcy obrywają winogrono, którym porośnięte były ściany domu. Nikt jednak nie odważył się zaprotestować, czy choćby zapalić światła.
Kiedy rano wyszli przed dom, całe podwórko wyglądało jak istne pobojowisko. Wszędzie wokół leżały, zerwane z pergoli i połamane, gałęzie winorośli. Owoce wdeptane w ziemię ciężkimi wojskowymi buciorami, tworzyły ciemne plamy podobne do śladów krwi na miejscu zbrodni.
Ciocia Zosia załamywała ręce i powtarzała:
- Barbarzyńcy. Wszystko zniszczyli, dzikusy jedne.

Pech chciał, że tego samego dnia, do sklepu cioci, przyszedł mieszkający po sąsiedzku Niemiec. Zadowolony, uśmiechnięty, już od progu przywitał ją słowami:
- No, niech pani zobaczy, Frau Nietupska, jak Niemcy robią blitzcrieg. Jaka to kultura, jaka mechanizacja.
Na co, ciocia, cała aż zadygotała.
- Kultura?! – wykrzyczała grożąc mu palcem – Niech pan idzie zobaczyć jaki mi bałagan przed domem, ta wasza szkopska kultura zrobiła!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham