Najpierw zaczęły się naloty. Kiedy słyszeli huk nadlatujących samolotów
wszyscy chowali się w domu. Wszystko się trzęsło i z półek spadały różne
przedmioty. A za każdym razem gdy samolot był blisko albo gdzieś w
pobliżu spadała bomba, spod tapet drewnianego domu z szelestem sypał się
tynk. Wszystkie dzieci płakały i tylko Jankę, z niewiadomego powodu
strasznie śmieszył ten drobniutki szelest opadającego pyłu. Ryk,
wstrząs, szelest, ryk, wstrząs, szelest. Za każdym razem, gdy to
słyszała wybuchała gwałtownym niepohamowanym śmiechem. Matka próbowała
ją z początku uspokoić. Potrząsała nią, prosiła, błagała, aż w końcu
zaczęła potrząsać głową z niezrozumieniem i już tylko powtarzała, sama
coraz bardziej przerażona:
- Jezus Maria, Janka dostała histerycznego śmiechu i zaraz się udusi -
co oczywiście jeszcze bardziej rozmieszało jej córkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham