poniedziałek, 2 stycznia 2012

Nalot

Najpierw zaczęły się naloty. Kiedy słyszeli huk nadlatujących samolotów wszyscy chowali się w domu. Wszystko się trzęsło i z półek spadały różne przedmioty. A za każdym razem gdy samolot był blisko albo gdzieś w pobliżu spadała bomba, spod tapet drewnianego domu z szelestem sypał się tynk. Wszystkie dzieci płakały i tylko Jankę, z niewiadomego powodu strasznie śmieszył ten drobniutki szelest opadającego pyłu. Ryk, wstrząs, szelest, ryk, wstrząs, szelest. Za każdym razem, gdy to słyszała wybuchała gwałtownym niepohamowanym śmiechem. Matka próbowała ją z początku uspokoić. Potrząsała nią, prosiła, błagała, aż w końcu zaczęła potrząsać głową z niezrozumieniem i już tylko powtarzała, sama coraz bardziej przerażona:
- Jezus Maria, Janka dostała histerycznego śmiechu i zaraz się udusi - co oczywiście jeszcze bardziej rozmieszało jej córkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

jeśli zainteresowała Cię ta historia lub chciałbyś się podzielić swoją, chętnie wysłucham